31 sierpnia 2013

Rozdział II.

Podniósł mnie do góry. Moje serce zaczęło mocniej bić. To był Alex, facet, którego uwielbiałam odkąd zetknęłam się z jego głosem. Uśmiechał się do mnie. To było jak sen, czułam, że zaraz się obudzę. Ale nie to nie był sen.
- Jestem Alex - powiedział, podając do mnie rękę.
- Wiem... To znaczy, emmm.. Jestem Angie - uścisnęłam jego dłoń. Czemu się tak patrzył? Mój brzuch domagał się latania. Mnóstwo motyli chciało się wydostać. Zauważyłam, że spojrzał na moją koszulkę.
- Wow, niezła jest - wskazał na nią, nie przestawał się uśmiechać.
- Dzięki, dostałam od przyjaciela - uśmiechnęłam się. Nadal byłam strasznie zdenerwowana. Stał przede mną we własnej osobie Alexander William Gaskarth.
- Miło mi było cię poznać Angie - powiedział, kiedy zauważył, że reszta zespołu czeka przy stoliku. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
Puścił mi oko i odszedł, a mnie wyprowadziły dziewczyny. Po chwili już się ocknęłam z tego stanu. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. Wpadłam w ramiona mojego idola, rozmawiałam z nim, puścił mi oko.
- Angie, wszystko ok? - zapytała się Nancy z uśmiechem na ustach. Pokiwałam głową. Szłyśmy powoli, w ciszy. Co nam się nigdy nie zdarza. Ja rozmyślałam o tym co przed chwilą zaszło. Czy on mnie...
- On cię podrywał - zaśmiała się Ellie. - Na oczach całej kawiarni.
- Wcale nie - mruknęłam, ale sama się nad tym zastanawiałam. Jeszcze nigdy facet, który mi się podoba ze mną nie flirtował. A on to zrobił. - Boże święty, ON MNIE PODRYWAŁ!
Wydarłam się na pół ulicy, ale od razu zaczęłam śmiać. Tak jak dziewczyny. Wszystkie trzy nie rozumiałyśmy tego, co zaszło w Starbucksie. Przez chwilę żartowałyśmy sobie, żeby sytuacja się trochę uspokoiła. W mojej głowie nadal kotłowały się różne myśli. Mój brzuch nadal domagał się niemożliwego. Było mi wręcz niedobrze.
Kiedy zaszłyśmy pod biuro Rockstar złapałyśmy się za ręce i weszłyśmy do środka. O dziwo nie zauważyłam dużej ilości ludzi. Podeszłyśmy do kontuaru, za którym siedziała młoda sekretarka. Zaprowadziła nas pod pokój szefa. Siedziało tam trzech chłopaków. Dziewczyna powiedziała nam, że mamy czekać, aż wywołają nasze nazwisko. Usiadłyśmy blisko tych chłopaków. Na szczęście nie zwracali na nas uwagi, my na nich też nie.
- Nancy Crowley - z pokoju wyszła dziewczyna. Uścisnęłyśmy ją i weszła do środka. Po kilkunastu minutach wyszła podekscytowana. W ręku trzymała dokument, który świadczył o tym, że została przyjęta do pracy. Po niej wszedł jeden chłopak.
- Miły chociaż? - zapytałam się. Mam już doświadczenie z różnymi pracodawcami i tylko jedno mile mi się kojarzy.
- Tak, nie był zły - uśmiechnęła się Nancy i schowała papier do torebki. Spojrzała na nas zmieszana. - Wybaczcie dziewczyny, ale się z kimś umówiłam i...
- Leć - powiedziała Ellie. - Miłego spotkania!
Na pożegnaniu dała nam po buziaku w policzek i pobiegła do wyjścia. Ciekawiło nas do kogo się tak śpieszy.
- Dowiemy się pewnie, musi nam powiedzieć - uśmiechnęłam się, jednak cały czas myślałam o tym co zaszło w kawiarni. Nie mogłam się pozbyć głupiej myśli, że nie tylko mnie nurtuje to spotkanie.
- Ustalmy fakty - odezwała się Ellie. - Alex Gaskarth, ten sam o którym razem z Kieranem opowiadacie jak nakręceni, choć ty bardziej, uratował cię od upadku na posadzkę, uśmiechał się do ciebie, rozmawiał z tobą, puścił do ciebie oko. Kobieto, gdzie ty chowasz takie szczęście?
- To nie jest szczęście. To przypadek - zarumieniłam się, bo przypomniałam sobie jego uśmiech.
- Przypadki nie istnieją - odwróciła na chwilę głowę, ale od razu na mnie spojrzała z powrotem. Uśmiechała się szeroko. - On ci się podoba, ale nie jak idol czy coś takiego, ale jak facet.
- Weź, wcale nie - wywaliłam w jej stronę język, ale moje policzka nadal paliły.
- Mi oczu nie zamydlisz, przecież widzę jak jest - zaśmiała się, ale po chwili na jej twarzy pojawił się smutny grymas. Wyciągnęła szybko telefon z kieszeni. - James.
Kochanie spotkajmy się dzisiaj na Trafalgar o 16, proszę. Muszę ci coś ważnego powiedzieć. Kocham Cię! x
Przeczytałam go szybko, a moje myśli nagle zamieniły się w Jamesa, pierwszego kutasa Londynu. Nienawidziłam kolesia odkąd przeniósł się do naszej szkoły. Był typem człowieka, po którym wszystko spływa. Wiele razy mówiłam Ellie, że to nie jest facet dla niej, że zasługuje na kogoś innego, ale nie chciała mnie słuchać.
- I co? Polecisz do niego pewnie? - dobrze znałam odpowiedź. Ona pokiwała tylko głową, kiedy wyszedł ostatni chłopak, zawołano ją. Poszła szybko. Ja nadal biłam się z myślami. Wiedziałam, że to coś ważnego będzie końcem tego związku. A to ona powinna z nim zerwać. Nie on z nią. Po chwili wyszła Ellie. Pożegnała się ze mną, a ja weszłam do biura.
- Dzień dobry - powiedział mężczyzna przy kości, siedzący za biurkiem. Był ubrany jak prezes dużej firmy, w końcu nim był. - Nazywasz się Angie Williams?
- Tak, sir - w stosunku do szefów zawsze byłam uprzejma.
- Masz 18 lat i mieszkasz w Londynie? - znów zadał mi pytanie.
- Tak, sir - uśmiechałam się spokojnie, chociaż moje serce biło jak oszalałe. To, że się dostałam nie znaczyło jeszcze, że podpiszę z umowę.
- Pracujesz w sklepie muzycznym, pracowałaś przy koncercie ROOM 94, pracowałaś w klubie - przeglądał moje CV. - Masz dobre referencje.
Uśmiechnął się do niej. Były dwie możliwości albo to gwóźdź do trumny, albo serio jest pod wrażeniem.
- Dziękuję, sir - oddychałam wolno. Nie dałam po sobie poznać, że jestem zdenerwowana.
- I jesteś uprzejma - mruknął. - Nie pasujesz mi na zwykłego sprzedawcę czy patrol młodzieży...
Przerwał, a moje serce zaczęło mocniej bić. Nie wiedziałam co chce powiedzieć i bałam się, że wyląduje gorzej niż miałam.
- Będziesz pracować za kulisami - dopowiedział po chwili namysłu. - Będziesz pomagać reżyserowi tego przedstawienia.
Uśmiechnęłam się szeroko. To przekraczało moje najśmielsze oczekiwania. Taki pomocnik ma wejścia wszędzie, na każdą imprezę, na każdą scenę. To było jak marzenie.
- Dziękuję bardzo, nawet nie wie pan ile to dla mnie znaczy - powiedziałam, uśmiechając się do niego. Podsunął mi umowę, którą przed chwilą przyniosła mu asystentka. Przeczytałam ją z uwagą i podpisałam, po czym on również to zrobił.
- Oto kopia dla ciebie - powiedział, podając umowę do asystentki. - Widzimy się na terenie festiwalu w poniedziałek o 5 rano. Miłego weekendu.
- Do widzenia i jeszcze raz bardzo panu dziękuję - uśmiechnęłam się i wyszłam ze środka, po czym zaczęłam skakać ze szczęścia. Poznam wszystkich tych wykonawców, będę z nimi pracować. Szłam powoli do wyjścia. Byłam już blisko, kiedy przez drzwi wszedł Kieran. Podbiegłam do niego i przywitałam się.
- A ty co taka szczęśliwa? - powiedział, kiedy szliśmy w stronę najbliższej knajpy. - Kucyka dostałaś, czy gdzieś stawiają darmowe piwo? Jak tak, to powiedz mi gdzie.
- Jesteś bardzo zabawny - powiedziałam ironicznie i podałam mu papier. Przeczytał uważnie, a jego oczy wyszły na wierzch. W niespodziewanym momencie stanął, przytulił mnie i okręcił wokół swojej własnej osi.
- Ty jesteś niesamowitą szczęściarą, wiesz o tym? - zaśmiałam się na jego słowa, kiedy już byliśmy pod drzwiami. Otworzył je i weszliśmy do środka. Od miesiąca nic tu się nie zmieniło. Kolorowe ściany i masa ludzi.
- Nie jestem szczęściarą - uśmiechnęłam się. Kelnerka zaprowadziła nas do wolnego stolika w kącie sali.
- Wiesz co mnie zastanawia? - zapytał się, kiedy zostaliśmy sami, przeglądając menu. - Czemu zawsze nas sadzają w jakiś zacisznych miejscach? Przecież nie jesteśmy parą.
- Ale najwidoczniej ludzie tak twierdzą jak te dziewczyny w autobusie - uśmiechnęłam się i opowiedziałam o dzisiejszym dniu. W między czasie złożyliśmy zamówienie. Właśnie dotarłam do wątku Alexa, kiedy mój przyjaciel mnie wysłuchał znów się zdziwił.
- Podrywał cię sam Alexander Gaskarth z All Time Low, mylę się?
- Dziewczyny też tak twierdzą - znów zrobiłam się jak burak. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- On ci się podoba - wyszczerzył się. Walnęłam go torebką w brzuch.
- Wcale nie - powiedziałam oburzona, ale po chwili mi przeszło, bo Kieran zaczął się bawić chlebem, który przyniosła kelnerka do mojej sałatki. Resztę dnia spędziłam z nim. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy o dyrdymałach, o koncertach.
Postanowił, że mnie podwiezie do domu. Jechaliśmy, śpiewając piosenki One Direction, bo Dean, brat Kierana, słuchał ich całą drogę z Saint Albans do Londynu. Kiedy byliśmy już pod moim domem, Kieran wyłączył radio i odwrócił się w moją stronę.
- Postanowiłem, że ci nie powiem cały wieczór, ale on już się skończył więc mogę - wyszczerzył zęby.
- No gadaj, a nie czekaj aż jakaś mucha osiądzie ci na zębach, które przypominają mi czasem zęby krowy, która żuje trawę na łące - splótł ręce na piersi i odwrócił głowę wysoko. Była to oznaka, że się obraził. - No weź przestań. Gadaj, co jest?
- Więc spotkałem dzisiaj chłopaków z All Time Low - otworzyłam szeroko usta. - No wiesz, spotkanie przed festiwalem - pokiwałam głową. - Rozmawiałem też z Alexem i...
- No i co? - uśmiechnęłam się.
- Pytał się, czy nie znam pewnej dziewczyny - uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
- Znasz masę dziewczyn, pewnie tą też znałeś - nagle znieruchomiałam i znów otwarłam szeroko usta. - Nie, nie, nie... Powiedz, że... Nie...

29 sierpnia 2013

Rozdział I.

Otworzyłam oczy. Byłam strasznie zaspana. Leżałam w swoim pokoju powoli przyzwyczajając się do jasnego światła, które wydostawało się przez okno. Była końcówka wakacji. Przewróciłam się na drugi bok, przytulając się mocniej do kołdry i spojrzałam na stolik nocny, na którym stała ramka ze zdjęciem: moim i Kierana. Jest moim najlepszym przyjacielem odkąd tylko pamiętam. Zazwyczaj każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. A tych chwil nie było dużo. Był w zespole ROOM 94 razem z braćmi i kumplem.
Na tym zdjęciu odwiedzaliśmy ZOO w Londynie. Pamiętałam doskonale, kiedy wskoczyłam mu na plecy i dałam buziaka w policzek. Dean uchwycił ten moment i od razu wstawił na facebooka, gdzie pod zdjęciem od razu fanki zaczęły pisać: Kieran ma dziewczynę?, Czy to jest jego dziewczyna?, KIM JEST TA DZIEWCZYNA?!
To byłam ja. Angie Williams, pracująca nastolatka, która właśnie miała wolny weekend i zamierzała go jak najlepiej wykorzystać. Wstałam, przeciągając się i podchodząc do okna. Otwarłam je szeroko, aby letnie powietrze wpadło do środka. Włączyłam sprzęt grający, w którym miałam nastawioną płytę All Time Low Nothing Personal. Ustawiłam na średnią głośność i usłyszałam Weightless. Była to pierwsza piosenka jaką usłyszałam. Pamiętam jak siedziałam u Kierana w pokoju i przeglądałam płyty. Wtedy obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę z nim sprzątać. Takiego syfu nawet Anthea Turner by nie była wstanie ogarnąć.
Wtedy właśnie znalazłam płytę ATL i się w nich zakochałam. A najbardziej w wokaliście. Jego głos zawsze mnie budził i zawsze chodziłam z nim spać. Jednak nie wszyscy tak go uwielbiali. Przykładem jest moja mama. Nienawidzi kiedy puszczam ich piosenki. Uważa, że są za ciężkie. Jak ona tak twierdzi to ja współczuję rodzicom Nancy, mojej przyjaciółki. Na ich miejscu moja mama dostała by zawału.
Podśpiewywałam sobie i poszłam do łazienki. Usłyszałam, że na dole jest włączony telewizor, więc rodzice jeszcze nie pojechali na zakupy.
Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Szybko się wyrobiłam, bo leciała dopiero Lost in Stereo. Nadal śpiewałam.Chciałam porozmawiać z rodzicami, więc szybko założyłam bieliznę, ciemne spodnie i dopasowaną czerwoną koszulkę z napisem Dirty Work, którą dostałam na szesnaste urodziny od Kierana. Wsunęłam w kieszeń spodni telefon i zeszłam na dół, witając się z mamą oraz tatą. Oglądali jakieś wiadomości, w których właśnie była informacja o RockstarFest. Festiwal, na który na początku wakacji wysłałam zgłoszenie. Bardzo chciałam tam być, więc postanowiłam, żeby związać przyjemne z pożytecznym i razem z Nancy i Ellie zgłosiłyśmy się do pracy, bo co nam szkodzi.
- Angie - mruknęła mama. - Na stole w kuchni jest jakiś list do ciebie, nie otwierałam.
To wyrwało mnie z rozmyśleń i od razu poleciałam do kuchni. Wzięłam biały papier do ręki i zobaczyłam logo festiwalu. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej. Były dwie możliwości albo się dostałam, albo nie. Rozrywałam powoli. Tak samo wyciągnęłam kartkę ze środka. Wszystko powoli, ze spokojem. Zaczęłam czytać, wyglądało to jak urzędowe pismo. W końcu dotarłam do tego: Rozpatrzyliśmy Pani zgłoszenie pozytywnie. Została Pani przyjęta do pracy. Proszę się stawić dzisiaj do godziny 6 po południu w biurze naszego organizatora, aby podpisać umowę. 
Zaczęłam się drzeć. Mama przyleciała od razu do kuchni, bo się zaczęła martwić. Pokazałam jej to co jest napisane.
- Brawo! Gratuluję - była ze mnie dumna. Jednak praca w sklepie muzycznym ma więcej plusów. Od razu napisałam do dziewczyn z pytaniem czy im się też udało. Obie napisały, że dostały pozytywny odzew. Poleciałam od razu na górę i powiadomiłam o tym cały świat poprzez twittera. Właśnie otworzyłam kartę z facebookiem, gdzie już w chacie była burza mózgów dziewczyn, do której po chwili dołączyłam.
Umówiłyśmy się w Starbucksie przy Picadilly, żeby razem pójść do tego biura. Miałam się tam pojawić za godzinę, więc poleciałam od razu do łazienki, żeby się pomalować. Spojrzałam w lustro i  nałożyłam na twarz puder, obrysowałam czarną kredką oczy i użyłam tuszu do rzęs. Było ok. Tak jak lubię. Kiedy schodziłam na dół usłyszałam dzwonek. Dzwonił Kieran. Uśmiechnęłam się i odebrałam:
- No witam panią, która nie powiadomiła mnie, że dostała pracę na festiwalu, na którym będzie występował jej najlepszy przyjaciel - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam. - Gratuluję!
- Dziękuję mój najlepszy przyjacielu - trzymałam telefon między ramieniem, a uchem, bo właśnie zaczęłam wciągać trampki. - Jesteś już w Londynie?
- Tak, postanowiliśmy z chłopakami iść na zakupy - powiedział. W tle było słychać głosy wielu ludzi, więc musiał być w Londynie. - A ty się gdzieś wybierasz?
- Jadę do Starbucksa, żeby razem z dziewczynami iść podpisać umowę - uśmiechnęłam się, wzięłam torebkę i bluzę z wieszaka, krzyknęłam Pa mamo! Pa tato! i zniknęłam za drzwiami, które po chwili z hukiem się zamknęły. - To może byśmy się spotkali po wszystkim?
- Świetny pomysł. Picadilly czy Hyde Park? - zapytał, skupiając się na czymś.
- Hyde Park. To do zobaczenia około 17. Pa - rzuciłam i rozłączyłam się. Wyciągnęłam słuchawki z torebki i podłączyłam je do telefonu, żeby po chwili słuchać piosenki ROOM 94 Superstar, która według mnie jest totalnym popem i nie ma nic wspólnego z utworami z debiutanckiej płyty. Wiele razy mu to wypominałam, ale on nigdy nie komentował. Nie lubił kiedy wtryniałam nos w sprawy zespołu, jednak czasami zwierzał mi się, że chciałby iść śladami ATL czy blink-182, ale nie potrafi.
Stanęłam na przystanku, właśnie piosenka zmieniła się na Bad Enough For You. Czekałam dosłownie moment, bo po chwili zajechał autobus. Wsiadłam do niego i usiadłam pod oknem na końcu. Widziałam, że dwie dziewczyny rozmawiają o czymś z podekscytowaniem. Zdjęłam jedną słuchawkę, aby usłyszeć o czym tak rozmawiają:
- Rozumiesz ROOM 94 jest w Londynie - powiedziała jedna, blondynka. Uśmiechnęłam się na te słowa.
- Musimy się z nimi spotkać. Kieran jest taki seksowny - westchnęła druga. Zaczęłam chichotać po cichu. Ale po chwili usłyszałam coś, co wyrwało mnie z tego wszystkiego.
- A słyszałaś, że będą występować z tym amerykańskim zespołem - zacięła się, żeby przypomnieć sobie nazwę. - All Time Law czy jakoś tak.
- To jest All Time Low - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - A skąd o tym wiesz?
- Emm przepraszam? - odpowiedziała i odgarnęła włosy do tyłu. - Kieran mówił na londyńskim koncercie, na spotkaniu M&G.
- Co za kutas - powiedziałam do siebie. Ale oczywiście te dwie dziewczyny to usłyszały, chciały mi rzucić jakiś nieprzyjemny komentarz, ale ja szybko wybrałam numer do niego. Byłam wkurzona. Pewnie chciał mi zrobić niespodziankę, ale nie podobało mi się to.
- Jesteś świnią, mój niby najlepszy przyjacielu - wycedziłam przez zęby. Te dwie dziewczyny obserwowały mnie z uwagą.
- Dowiedziałaś się, że zagramy z ATL prawda? - wiedział doskonale dlaczego dzwonię. - Chciałem ci zrobić niespodziankę, weź się nie spinaj prosiak, bo ty mi o RockstarFest też nie powiedziałaś.
- No dobra, ale mogłeś powiedzieć - moje wrogie nastawienie szybko minęło, włączyłam głośnomówiący. - A tak w ogóle spotkałam twoje zagorzałe fanki, powiesz im coś miłego?
- Cześć dziewczyny! Cieszymy się, że nas wspieracie i słuchacie, miłego dnia! Pa Angie, do zobaczenia - rzuciłam mu Cześć Kieran i się rozłączył. Te dwie fanki miały rozdziawione buzie ze zdziwienia. Kiedy wychodziłam usłyszałam tylko: To jest ta laska z ZOO, wiedziałam, że gdzieś już ją widziałam. Wyszłam na Picadilly, kierując się na Starbucks, kiedy wchodziłam podeszłam do kontuaru i zamówiłam duże cappuccino z karmelem i czekoladowe ciastko. Nic nie jadłam, więc była pora na coś dobrego. Kiedy wzięłam od dziewczyny kawę, usiadłam przy stoliku w kącie i zaczęłam kawałkami jeść ciastko. Co kilka chwil popijałam, aby się nie zapchać. W końcu pojawiły się dziewczyny, które poszły zamówić i po chwili już siedziałyśmy wszystkie razem.
- Boże, Angie jest wcześniej niż my - zdziwiła się Ellie, popijając frappe.
- No co poradzę, zależy mi na tym festiwalu - uśmiechnęłam się.
- Na festiwalu, czy na osobie, która tam będzie? - Nancy spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Zdziwiłam się, nie wiedziałam o kim mówi. - Kieran występuje.
- My się tylko przyjaźnimy ile razy mam wam to powtarzać. To jest tylko P-R-Z-Y-J-A-Ź-Ń - tłumaczyłam im po raz setny, że nic nas nie łączy.
- No dobra, ale zależy ci na nim, bo się przyjaźnicie, tak?
- W taki sposób owszem - wywaliłam w jej stronę język. Ellie stukała nerwowo w ekran swojego telefonu. Razem z Nancy przyglądałyśmy jej się przez dobrą chwilę, kiedy w końcu się obudziła.
- Wybaczcie, ale czekam na ważną wiadomość - była przygnębiona.
- Czyżby James zabalował i się nie odzywa? - powiedziałam spokojnie, kiedy ona pokiwała tylko głową. - Już dawno ci mówiłyśmy, że to jest skończony dupek, który puszcza się na prawo i lewo.
- Muszę się zgodzić z Angie - Nancy spojrzała z politowaniem na Ellie. - Powinnaś dawno z nim zerwać.
- Może tak zrobię - powiedziała cicho. Postanowiłyśmy skończyć temat. Po chwili zaczęłyśmy się z czegoś śmiać. Rozmawiałyśmy dobre pół godziny. Była już druga.
- Dziewczyny zbieramy się - powiedziałam pierwsza, wstając. Podeszłam do kosza i wyrzuciłam kubek. Po chwili dziewczyny szły już za mną. Odwróciłam się do nich, żeby powiedzieć o niespodziance, jaką miał dla mnie Kieran, ale wtedy potknęłam się o kogoś i wpadłam w ramiona jakiegoś faceta. Już chciałam rzucić Bierz te łapy, koleś, ale wtedy usłyszałam:
- Uważaj jak... chodzisz - i zobaczyłam wielki uśmiech Alexa Gaskartha.

28 sierpnia 2013

Kilka słów od autorki.

Cześć! Witam Cię osobo odwiedzająca tego bloga. Dlaczego postanowiłam zacząć pisać fanfiction o All Time Low i ROOM 94? Hmm dobre pytanie, godne zawodowego dziennikarza. Może dlatego, że nigdy nie spotkałam się z mieszanką tego typu. Dwa różne zespoły, różniące się poziomem, muzyką i przede wszystkim typem fanów. Bardzo chciałabym zobaczyć co wyjdzie z tego pisania. Co mi przyniesie to pisanie? Myślę, że satysfakcje z tego, że coś robię i chcę pokazać swoją wyobraźnię i pomysły. Co chciałabym wam dalej przekazać? To, że jest to totalna fikcja. Wykorzystany zostanie tylko wizerunek oraz imiona i nazwiska osób wam znanych. To nie wydarzyło się naprawdę, taki festiwal wymyśliłam ja oraz zachowania bohaterów nie zawsze będą się pokrywać z rzeczywistością. Czysta literacka fikcja. Czy będę pisać sceny typu +18? Myślę, że się zdarzy coś takiego napisać, bo chcę aby to było moje pierwsze, poważne opowiadanie. Jeśli chcecie przeczytać fanfiction z Kieranem zapraszam was tutaj: Zostań ze mną. Jest mojego autorstwa i niedługo powinnam je skończyć. 
Jeśli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach. Miłego wieczoru kochani! x

Autorka.