24 stycznia 2014

Rozdział XI.

Wstałem z ziemi, trzymając się za brzuch. Zastanawiałem się czy serce nie boli bardziej. Spierdoliłem sprawę po całości. Byłem strasznym idiotą, nie okazując tego, co do niej czuję.
Ruszyłem powoli w stronę łazienki. W mojej głowie rysował się obraz, płaczącej Angie. Teraz dopiero zrozumiałem, że każdy zły humor, każda łza to moja wina. Kiedy już dotarłem do kibla, opadłem na podłogę i zacząłem płakać. Udawałem silnego, ale wcale taki nie byłem. Byłem słabszy niż myślałem. Uświadomiłem sobie jak bardzo ją zraniłem swoją obojętnością i słabością.
Teraz już wszystko stracone. Odeszła dla Alexa. Najważniejsze było dla mnie jej szczęście otarłem łzy i wstałem. Spojrzałem w lustro. Ktoś stał za mną…

*Oczami Angie*

Próba trwała w najlepsze, siedziałam na wzmacniaczu, kiedy na korytarzu usłyszałam jakiś hałas.
- Sprawdzę co się dzieje – krzyknęłam do chłopaków i wybiegłam.
Na korytarzu stała Nancy i jakiś wytatuowany chłopak. Nie widziałam jego twarzy, ale wydał mi się znajomy. Moja przyjaciółka nie wyglądała na zadowoloną.
- Kochanie, nie martw się. Mama cię polubi – powiedział chłopak, uspokajająco.
- Mogłeś mi wcześniej powiedzieć. Przygotowałbym się jakoś – jęknęła cicho.
Ruszyli dalej, aż w końcu zniknęli mi z pola widzenia.
Stwierdziłam, że skorzystam z wolnej chwili i przejdę się na dwór, zobaczyć jak trwają przygotowania.
Minęłam łazienkę, ale po chwili do niej wróciłam. Stanęłam w drzwiach i obserwowałam chłopaka, który powoli się podnosił z podłogi. Po chwili zauważył mnie i odwrócił się.
Kieran miał obitą twarz, a z ust leciała mu krew. Trzymał się za brzuch, a jego nogi trzęsły się, nie mógł na nich ustać. Moją uwagę przykuły jego zaczerwienione oczy. Płakał, co nigdy mu się nie zdarzało.
Podeszła do niego powoli, ale kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Patrzyliśmy sobie w oczy, żadne z nas się nie odezwało. Przez tę parę minut przypomniałam sobie zeszłoroczne Halloween i jeden moment, o którym wcześniej w ogóle nie pomyślałam.

31 październik, rok wcześniej

Byliśmy pijani. Leżeliśmy na kanapie i śmialiśmy się jak idioci z byle czego.
- Ej, a co gdybyśmy byli razem? – zapytałam się Kierana, kiedy kończył kolejnego drinka.
- Hmm.. byłoby ciekawie – zaśmiał się i rzucił znaczące spojrzenie.
- Kretyn – parsknęłam śmiechem.
- Czemu się pytasz? – zapytał się w końcu dość trzeźwo. Wstałam, aby nalać sobie wódki, po czym dolałam soku pomarańczowego.
- Nie wiem, skoro wszyscy nam mówią, że do siebie pasujemy to może trzeba to jakoś wykorzystać – powiedziałam i wypiłam zawartość kubka. Kieran wstał, wziął ode mnie kubek i odłożył go na stolik. Wziął mnie za rękę i pomógł wstać.
- Co ty robisz? – zapytałam się zdziwiona, alkohol nie działał.
- Chciałaś spróbować – uśmiechnął się i schylił się do moich ust. Zaczęliśmy się całować, było w tym pocałunku coś niesamowitego. Kieran podniósł mnie do góry i zaczął nieść po schodach. W końcu znaleźliśmy się w jakiejś sypialni. Całował mnie tak jak żaden inny, był ostrożny mimo tego, że tyle wypiliśmy.


Wtedy po raz pierwszy poczułam się kochana przez faceta. To uczucie zostało…

26 grudnia 2013

Rozdział VIII.

- Słuchaj, nie mogę znaleźć teraz kogoś nowego, trzeba było wcześniej mówić, że Angie wam nie odpowiada – usłyszałam głos Caroline dobiegający z jej „gabinetu”.
- Kurwa, dobra jakoś sobie poradzimy – odpowiedział jej Kieran, wydawał się być bardzo zdenerwowany. Wyszedł od razu na korytarz. Kiedy mnie zobaczył, spojrzał wrogo. Skręcił za mną i oddalił się.
- Możesz wejść – uśmiechnęła się Caroline.
- Zaraz do ciebie przyjdę – odpowiedziałam i pobiegłam w stronę chłopaka. Nigdy nie widziałam go takiego wkurzonego.
- Zaczekaj! – krzyknęłam do niego. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
- Czego chcesz? – warknął. Był zły, strasznie zły.
- Co się dzieje? – zapytałam zmartwiona.
- I ty się jeszcze pytasz? Mam dość tego zasranego festiwalu, dość tych wszystkich gierek, dość Alexa i przede wszystkim dość ciebie – powiedział na jednym wdechu. Nastała pomiędzy nami cisza.
- Co się z tobą dzieje? – zapytałam się cicho, powstrzymywałam łzy. – Co ci złego zrobiłam?
Nie odpowiedział, wpatrywał się tylko w moje oczy.
- Co ja ci kurwa zrobiłam? Nigdy cię nie zostawiłam, w szczęściu, nieszczęściu byłam, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nigdy nie chciałam cię zranić, zawsze się dogadywaliśmy – wykrzyczałam. – A teraz ty, zastanów się ile razy mnie wystawiłeś, ile razy obiecywałeś i nie dotrzymałeś słowa? Tata wiele razy powtarzał, że nie powinnam ci ufać i zerwać z tobą kontakt! To, że cię już nie kocham to jest tylko i wyłącznie twoja wina! Nigdy nie dałeś mi okazać tego co czuję. Zawsze mnie zlewałeś kiedy chciałam z tobą porozmawiać na poważnie. To ty mnie straciłeś!
- Co? – był wyraźnie zdziwiony. Nie wytrzymałam i z moich oczu zaczęły kapać łzy.
- Gdybyś wtedy zauważył, że cię kocham, może teraz sam byś nie cierpiał.
 Łkałam, nie mogłam się uspokoić. Kier nie wiedział co zrobić. Nagle ktoś do nas podbiegł.
- Angie, co się stało? – zapytała Nancy. Objęła mnie ramieniem i spojrzała zmartwiona. – Coś jej kurwa powiedział? Wypierdalaj stąd! Już dawno powinieneś zniknąć, zamiast mieszać jej w głowie!
Ruszyłyśmy, omijając Kierana w stronę sali prób. Powoli się uspakajałam. Do sali weszli rozbawieni chłopacy z All Time Low, a na ich czele śmiejący się Alex. Kiedy mnie zobaczył od razu jego mina się zmieniła na ponurą. Starałam się uśmiechnąć, ale to nie powstrzymało Alexa, żeby się zapytać.
- Co się stało? – uklęknął przede mną i chwycił za rękę.
- Naprawdę, nic poważnego – powiedziałam cicho.
- To czemu płakałaś? – uśmiechał się ciepło. Nie odpowiedziałam, opuściłam głowę w dół. Nancy nie wtrzymała.
- Rozmawiała z Kieranem, kiedy ich spotkałam, Angie tylko płakała, on się nawet nie odezwał.
Chłopak ruszył z podłogi i wybiegł z pomieszczenia.
- Co on chce zrobić? – byłam zdenerwowana.
- Czemu Alex wybiegł? – zapytał się Jack. Wzruszyłam tylko ramionami i wstałam.
- Dobra, smutki na bok, do roboty – uśmiechnęłam się już szczerzej. Przyjaciółka po chwili wyszła, bo zaczęliśmy się przygotowywać.

*Oczami Alexa*

Nie panowałem nad tym co robię. Po prostu się wściekłem. W obecności innych zawsze starałem się uspokoić, ale nie teraz. Znalazłem winowajcę. Stał sam. To dobrze, lepiej załatwić sprawę bez świadków.
- Cześć Kieran – uśmiechnąłem się fałszywie i nawet nie zdążył odpowiedzieć, a już dostał fangę w twarz. - Co jej zrobiłeś?
Chciał zamachnąć i mi oddać, ale uniknąłem jego ruchu. Przywaliłem jeszcze raz, dwa razy mocniej. Leżał na ziemi. Z jego ust uleciała stróżka krwi. Kopnąłem go jeszcze raz w brzuch.

- Jeszcze raz jej coś zrobisz, to będzie o wiele gorzej – szyderczy uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Odszedłem do sali, w której mieliśmy próbę. Chłopacy zaczęli ćwiczyć Lost In Stereo. Angie śpiewała dopóki nie przyszedłem. Po drodze zahaczyłem o łazienkę, aby uśmierzyć ból dłoni.
- Nareszcie jesteś – zawołała moja dziewczyna, kiedy mnie zauważyła. Podszedłem do niej i pocałowałam. Nigdy nie sądziłem, że zakocham się w tak krótkim czasie.

09 listopada 2013

Rozdział VII.

Obudziłam się rano, po długiej rozmowie zasnęliśmy z Alexem na kanapie. Przeciągnęłam się, ziewając i spoglądając kątem oka przez okno. Zapowiadał się piękny dzień.
- Cześć księżniczko - usłyszałam jego głos, dobiegający z mojej prawej strony. Alex przetarł oczy i uśmiechnął się do mnie. Dałam mu buziaka w policzek i wstałam z kanapy. Zegar wskazywał za pięć 6.
- Muszę iść się odświeżyć i przebrać przed śniadaniem - poszłam do łazienki, wziąć swoje rzeczy - chłopak włączył telewizor, a ja krzątałam się po łazience. - Spotkamy się na śniadaniu tak?
Uśmiechnęłam się do niego, a ten ruszył swoje dupsko z kanapy, żeby mnie pocałować.
- Tylko się nie spóźnij.
Wyszłam szybko, mając w głowie całe wczorajsze popołudnie. To było jak sen. Niemożliwe. Niedawno był dla mnie tylko idolem, osobą, dzięki której mogłam się uśmiechać, zasnąć, płakać, a teraz? Był kimś o wiele, wiele ważniejszym. 
Kiedy weszłam do pokoju, dziewczyny właśnie wstały.
- A ciebie gdzie wywiało na tę noc? - zapytała się Nancy. Uśmiechnęłam się, przegryzając wargę.
- Czy ty byłaś z... - zapytała się Ellie. - Z A...
Pokiwałam głową, przerywając jej. 
- O mój Boże - wrzasnęły chórem. Zaśmiałam się i podeszłam do szafy. Zaczęłam przeglądać, wyciągnęłam z niej jedną z koszulek Rock Festu, które, każdy z pracowników, dostał na początku festiwalu, czarne rurki i trampki tego samego koloru oraz bieliznę.
- Ej, a wy coś ten tego? - zapytała się Ellie. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Pojebało cię? - wzdrygnęłam się. - Przecież wiesz, że nie jestem groupie ani pierwsza lepsza.
Zapadło milczenie. Poszłam do łazienki, byłam zła na nią, że posądza mnie o coś takiego. Wzięłam szybki prysznic. Wytarłam się i ubrałam. Spojrzałam w lustro. Przypomniałam sobie to, co powiedział mi Alex zeszłej nocy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam myć zęby. Wysuszyłam włosy i spięłam je w kucyk. Wrzuciłam ubrania do kosza na brudną bieliznę i wyszłam z łazienki.
- Angie, wiesz, że nie miałam na myśli, że jesteś puszczalska, ale pamiętasz jak było z Kieranem? 
Pokiwałam głowę, a moje serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. To było w zeszłym roku. Po pewnej imprezie, byliśmy porządnie naprani i wylądowaliśmy razem w łóżku. Na następny dzień mieliśmy tak gigantycznego kaca, że ledwo coś pamiętaliśmy, jednak pamięć zaczęła wracać. 

*Rok temu* 

Kiedy jechałam pociągiem do domu, zadzwonił do mnie.
- Cześć - usłyszałam, był zdenerwowany. Dobrze wiedziałam czemu dzwoni. - Czy my...
- Tak, to coś złego? - zapytałam się wyraźnie poirytowana.
- Nie chodzi mi o to, po prostu jestem ciekawy czy wszystko będzie jak dawniej?
Uśmiechnęłam się, sama czułam się z tym dziwnie. Kiedy pomyślałam o tym jak mnie całował, jaki był w tym wszystkim delikatny, mimo to, że to alkohol kierował jego umysłem, czułam motylki w brzuchu. 
- A co ma się zmienić? - westchnęłam. - Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. 
- Czyli wszystko jest ok?
- Tak, kocham cię najlepszy przyjacielu pod słońcem - uśmiechnęłam się i cmoknęłam do telefonu.
- Ja ciebie też - odpowiedział i rozłączył się. Poczułam wtedy, że to wyznanie było szczere. Bardziej szczere niż moje.

*Oczami Kierana*

Rozłączyłem się. Co innego miałem zrobić? Powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, że to było dla mnie coś więcej niż tylko sex? Poczułem się w tym momencie takim idiotą. Nigdy bym nie pomyślał, że to ona będzie tą pierwszą. Fakt, że była od dzieciństwa najbliższą mi osobą zaćmił moje uczucia do pewnego momentu. Kiedy Angie, parę miesięcy temu, znalazła sobie chłopaka, byłem strasznie zazdrosny. Myślałem, że to dlatego, że będzie spędzać ze mną mniej czasu. Po paru dniach zorientowałem się, że to nie przyjaźń kierowała moją zazdrością, to była miłość. Nic innego. 
Chciałem jej tego wieczoru wyznać wszystko, ale skończyło się tak jak się skończyło, jednak nic nie zmieniliśmy. Może pewnego dnia ona też to zrozumie. Może.

*Oczami Angie*

Pokiwałam głową, a Ellie mnie przytuliła w ramach przeprosin.
- A wy w ogóle jesteście parą z Alexem? - zapytała się Nancy.
- Chyba nie, nie wiem, a może? - moje zakłopotanie sprawiło, że dziewczyny zaczęły się śmiać. - Oj cicho no. Schodzę już na dół, a wy zbyt długo się nie upiększajcie się przed tym lustrem. Widzimy się na śniadaniu.
Wyszłam z pokoju i poszłam korytarzem na lewo. Zeszłam po schodach i znalazłam się na stołówce.
- No cześć kochanie - Alex objął mnie w pasie i pocałował w szyję.
- Możemy sobie coś ustalić: jestem twoją dziewczyną czy nie? - uśmiechnęłam się.
- A chcesz? - pokiwałam głową, jak mała dziewczynka. Zaśmiał się i pocałował w usta.
- No to panno Angie jestem oficjalnie twoim chłopakiem - uśmiechnął się i zaprowadził bliżej zespołów. Po chwili krzyknął:
- Słuchajcie ta oto piękna, młoda dama - wskazał na mnie - jest od teraz oficjalnie ze mną. Także nie zdziwcie się jak będziemy gdzieś znikać, czy coś w ten deseń.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z wyjątkiem jednej osoby, która stała blisko nas. Obserwował każdy ruch Alexa w stosunku do mnie.
- Cześć Kieran, usiądziesz z nami? - zapytał się mój chłopak z uśmiechem, on tylko zrobił kwaśną minę i pokiwał przecząco głową. To nie wróżyło nic dobrego.

_______________________________________________________________

Wybaczcie, że tak długo nic nie wstawiałam, ale nie miałam czasu oraz zbytnie weny, żeby pisać. Mam nadzieję, że wam się spodoba i liczę na komentarze :)
Dobrej nocy! x

29 września 2013

Rozdział VI.

Zostawiłam go pod tym drzewem. Rozbolała mnie głowa. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Moja panika i strach spowodował, że zaczęłam płakać. Nie rozumiałam tego co czuję. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło chwilę temu.
Kiedy w końcu znalazłam się w pokoju, rzuciłam się na łóżko. Od razu zasnęłam.

Obudziłam się koło 10, oczywiście zaspałam na próbę. Szybko poleciałam do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam w świeże ciuchy. Zbiegłam na dół. Kiedy szłam korytarzem, nie usłyszałam, tak jak wczoraj perkusji, ale gitarę i jego głos. Śpiewał Return The Favor. Usiadłam pod drzwiami i go słuchałam. Czułam, że ta piosenka jest dla niego ważna. Wiem o kim myślał, kiedy ją pisał. Jedyne co mnie najbardziej zastanawiało to, czy teraz nadal o niej myśli. W głębi serca chciałam, aby nie myślał. Kiedy skończył śpiewać zapukałam do środka.
- Proszę - powiedział nadal ćwicząc jakieś akordy na gitarze. Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu, kiedy mnie zobaczył. - Cześć Angie.
- Hej - rzuciłam tylko i weszłam, zostawiając uchylone drzwi. Usiadłam koło niego na kanapie. Nadal grał na gitarze melodie tej piosenki. 
- Podoba ci się? - pokiwałam tylko głową. Uśmiechnął się, ale od razu zmarkotniał, kiedy wrócił do grania. 
- O czym myślisz? - powiedziałam cicho. 
- O niczym - uśmiechnął się do niej. Po chwili zorientował się, co miała na myśli. - Zastanawiasz się czy nadal czuje to samo co wtedy kiedy pisałem tę piosenkę, ale ja już nie myślę o niej w ten sposób. Jest świetną dziewczyną i przyjaciółką, ale to się skończyło.
- Przepraszam - mruknęłam tylko. - Jeśli cię uraziłam albo..
- Nie, naprawdę - uśmiechnął się i dotknął mojej ręki, którą trzymałam na kolanie. Zmieszał się trochę. - Naprawdę wszystko w porządku.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Moje serce zaczęło coraz mocniej bić. Złapał mnie za rękę. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej, zamknęłam oczy...
- Alex widziałeś gdzieś kostki? - wszedł Jack, nie zwracając uwagi, że tu jestem. Szybko się od siebie odsunęliśmy, a on zaczął udawać, że stroi gitarę.
- To ja już pójdę - uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia później.
- Cześć - odpowiedział zamyślony Jack, za to Alex pokiwał mi ręką i uśmiechnął się. Wyszłam z pomieszczenia. Doszłam do ciemnego korytarza, oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę. Moja głowa huczała od różnych sprzecznych ze sobą uczuć, myśli. Ale jedna rzecz pojawiała się w mojej wyobraźni. Pocałunek z Alexem.

*Oczami Alexa*

Patrzyłem jak Angie wychodzi z pokoju. Byłem wściekły na Jacka, czemu akurat w takim momencie przypomniało mu się, że nie ma kostek do gry.
- Serio stary? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Odwrócił się w moją stronę, ze wzrokiem "wtf?!". - Właśnie miałem pocałować Angie. Rozumiesz?
- Czekaj, czekaj - powiedział, siadając koło mnie. - To ona ci się podoba?
- Kurwa chłopie - potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. Wstałem i podałem mu kostki, które leżały na stole. - Masz.
- Alexander Gaskarth - pierwszy Sherlock Holmes w Baltimore - zaśmiał się Jack, a ja mu zawtórowałem, choć nie było mi do śmiechu. - Czyli serio podoba ci się Angie?
- Tak - uśmiechnąłem się. Mój przyjaciel spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Co jest?
Wstał i odsunął się do drzwi.
- Rian! Zack! Czerwony alarm! - wydarł się na korytarz. Po chwili pojawili się chłopacy. Dyszeli ciężko.
- Co jest? - powiedzieli równo, kiedy Jack zamknął drzwi. Usadził mnie na fotelu.
- Nasz kochany Alex się zakochał - wyszczerzył się w ich stronę. Oboje wybałuszyli oczy i otworzyli szeroko usta. Nie broniłem się. Nie wypowiedziałem żadnego słowa sprzeciwu, a to było największym potwierdzeniem tego, że Jack ma racje.
- W kim? - zapytał się Rian, który usiadł na kanapie z wrażenia.
- W tej młodziutkiej dziewczynie, Angie tak? - pokiwałem głową. Długo gadaliśmy z chłopakami. Minęło kilka godzin. Powoli zaczęło się kończyć piwo, które dziś rano przynieśli. Nie byłem w stanie nic wypić. Wziąłem bluzę i wyszedłem na powietrze. Zaczęło padać. Zauważyłem, że pod sceną stoi jakaś dziewczyna. Podbiegłem do niej, ale zbliżając się zauważyłem, że to Angie.

*Oczami Angie*

Miałam dość tego wszystkiego. Postanowiłam wyjść na dwór. W końcu. Akurat zaczęło padać, ale jakoś deszcz nigdy mi nie przeszkadzał. Stałam oglądając scenę. Była taka wielka. Nie do ruszenia.
Stałam tak dobre 10 minut, kiedy usłyszałam, że ktoś za mną biegnie.
- Angie czy ty zwariowałaś? - powiedział Alex, który był tuż za mną. Zarzucił mi na ramiona bluzę i objął ramieniem. Poczułam przyjemne mrowienie w brzuchu. Zatrzymałam się na chwilę, poczułam przypływ adrenaliny. Odwróciłam się, żeby stanąć przed nim.
- Chodź, nie będziemy tu stać wieczność - powiedział Alex, cały czas mnie obejmując. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Woda spływała po nas, ale nadal patrzyliśmy sobie w oczy.
- Poczekaj - przegryzłam wargę i uśmiechnęłam się do niego. - A możemy skończyć to co dzisiaj zaczęliśmy?
Zaśmiał się tylko i przybliżył swoje usta do moich. Oboje zamknęliśmy oczy w tym samym momencie. Jego prawa ręka podtrzymywała moją głowę, a druga spoczywała na plecach. Całował tak jak jeszcze nikt inny. Delikatnie, z dozą ostrożności. Chwilami namiętnie. Ten pocałunek był idealny, najdłuższy i najwspanialszy. Wtedy nie obchodziło nas nic co się dzieje dookoła, byliśmy tylko on i ja.
Kiedy oderwaliśmy od siebie usta, zaczęliśmy się po prostu śmiać. Pobiegliśmy szybko do budynku, po chwili szliśmy, trzymając się za ręce. Przez korytarz. Uśmiechałam się, Alex też. Weszliśmy do garderoby chłopaków, gdzie trwała interesująca rozmowa na temat, który z nich potrafi najdłużej bekać. Zaczęłam się śmiać, a Alex potrząsnął głową, aby ktoś się nad nim zlitował. Jack zauważył nas pierwszy.
- Boże święty, co wy żeście robili, że tacy mokrzy jesteście? - wstał i podał nam ręczniki, które znajdowały się w jednym kącie pomieszczenia.
- Deszcz - uśmiechnął się Alex, wycierając włosy. Barakat podszedł do niego i dotknął w dolną wargę. Zauważyłam, że znajduje się na nich moja czerwona szminka. Najwyraźniej woda nie zmyła wszystkiego.
- A co ty tutaj masz? - zaśmiał się Jack, obserwując mnie, jak robię bezdźwięczne "oops". - Czy wy się... to za dużo jak na jeden dzień?
Opadł na kanapę i położył swoją dłoń na czole. Nie zważając na to, że jestem w pokoju z czterema facetami, zaczęłam zdejmować bluzkę. Kiedy wycierałam brzuch, Rian, Jack i Zack patrzyli się na mnie jak na jakiś cud. Alex z uśmieszkiem na twarzy stanął przede mną. Usłyszałam tylko ich jęczenie i wytarłam się do końca.
- Sorry, ale ona jest moja - rzucił tylko do nich.
- Skoro jestem twoja - odchrząknęłam. - To musisz mi dać coś suchego do ubrania, bo nie mogę przecież przeparadować w staniku koło nich oraz męskiej części tego budynku, prawda?
Pacnął się otwartą dłonią w czoło. Podszedł do szafy, z której wyciągnął dużą koszulkę i podał mi ją.
- A tam jest łazienka - dał mi buziaka w policzek. - Chłopacy nie potrzebują darmowego striptizu.
- Kretyn - uderzyłam go ręcznikiem w plecy. I ruszyłam do łazienki. Zamknęłam się w środku i zaczęłam rozbierać. Zostałam w końcu w samych majtkach. Wciągnęłam przez głowę koszulkę i wytarłam włosy. Po chwili byłam już w pokoju. W salonie, w którym zazwyczaj siedzieli, nie było już nikogo, z wyjątkiem Alexa, który sprzątał.
- Pozbyłeś się ich? - zapytałam i zaczęłam mu pomagać.
- Oni cię wręcz pożerali wzrokiem - powiedział zgniatając plastikową butelkę. Wydał mi się nieco zazdrosny, więc podeszłam do niego i spojrzałam prosto w oczy. Od razu się rozluźnił. Posprzątaliśmy cały ten syf, który zostawili po sobie chłopacy.
- A co oni właściwie teraz robią? - zapytałam się, kiedy Alex przyniósł mi kakao. Ja siedziałam pod kocem na kanapie.
- Pewnie śpią - usiadł koło mnie i objął w pasie. Pociągnęłam spory łyk z kubka. Zaśmiał się i pocałował w moje usta. Kiedy odchylił głowę oblizał swoje. - Zastanawiam się czy to kakao, czy to twój pocałunek.
- Zdecydowanie kakao - uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam kubek na stolik. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam się o jego ramię. - Co to znaczy "żyć ciągle w trasie"?
Zastanowił się chwilę i zaczął mi opowiadać jak to jest. Rozmawialiśmy o koncertach, fanach, tęsknocie za domem i bliskimi. Opowiadał mi o tym jak sobie z tym wszystkim radzi. W pewnym momencie zwrócił się do mnie:
- A ty? Jak to jest z tobą? - uśmiechnął się. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.
- Ze mną? - westchnęłam. - Ciężko, nie potrafiłabym żyć tak jak ty. Zbyt bardzo bym za tym wszystkim tęskniła, za przyjaciółmi, za rodzicami, za sklepem, w którym pracuję. Nawet za tymi idiotami z mojej szkoły. To oni wszyscy nadają mojemu życiu sens. Gdyby nie to wszystko, byłabym nikim. Zresztą... Jestem nikim. Bardzo często udowadniają mi to ludzie, którzy mnie nie znają. Czasami zastanawiam się czy to co mówią jest prawdą, spoglądam w lustro i nie widzę szczęśliwej dziewczyny, tylko smutasa z problemami i kompleksami. Jestem nikim.
Moje oczy naszły łzami, odwróciłam od niego głowę, żeby nie widział, ale on szybko chwycił za mój podbródek i przyciągnął do swojej twarzy.
- Wcale nie - powiedział stanowczo, ale spokojnie. W jego oczach widać było ciepło, tajemniczość, miłość. - Nie powinnaś się tak dawać, bo jesteś wyjątkowa. Proszę, nie dopuść, aby żaden skurwysyn powiedział, że nie jesteś piękna, bo jesteś. Jesteś najlepszą osobą jaką dano mi było poznać.
Po tych słowach pocałował mnie. Tym razem z większą śmiałością niż za pierwszym razem, namiętniej. 
- Proszę cię, obiecaj mi - uśmiechnął się do mnie.
- Obiecuję - przytuliłam się do niego. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd.

28 września 2013

Rozdział V.

Ruszyłam do pokoju, w którym przez najbliższy tydzień miałyśmy zamieszkać z dziewczynami. Przez pewien czas czułam na sobie spojrzenie Alexa. Kiedy się do mnie uśmiechał rumieniłam się. Działał na mnie jak nikt inny. W mojej głowie widziałam tylko jego twarz, słyszałam jego głos. Przez chwilę zastanowiłam się, czy czasami się nie zakochałam, ale on po prostu mi się podobał. Bardziej niż ktokolwiek inny.
- Nareszcie jesteś - powiedziała uradowana Nancy, która odwróciła się w moją stronę. Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na wolne łóżko. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Alexa. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- A ty co taka szczęśliwa? - zapytała się Ellie. - Kogo ci przydzielili?
- Nigdy nie uwierzycie - zaśmiałam się. Byłam szczęśliwa, moja dusza chciała latać, a motyle mordowały mój brzuch.
- All Time Low - Nancy, aż usiadła z wrażenia. - I?
- I... - byłam tak szczęśliwa, że nie myślałam o niczym innym. - Rozmawiałam przed chwilą z nimi.
Tym razem Ellie usiadła z wrażenia. Opowiedziałam im o tym co się wydarzyło na dole. Rozmawiałyśmy do 3 rano, ale w końcu ze zmęczenia zasnęłyśmy.

Obudziłam się koło 6. Mój budzik jak zwykle nie zawiódł. Wstałam szybko i wyciągnęłam z torby ubrania. Ruszyłam cicho do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam szybki prysznic. Trzy godziny snu nie są czymś najwspanialszym. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczyna się praca nad festiwalem.
Kiedy ogarnęłam się w łazience, to znaczy wytarłam i ubrałam to co najpotrzebniejsze, wciągnęłam czerwone spodnie. Stałam w samym staniku i spodniach przed lustrem. Przez ostatni rok schudłam i to dużo. Pierwszy raz byłam zadowolona z tego jak wyglądam, chociaż do pełnego szczęścia jeszcze trochę brakowało. Założyłam w końcu białą bokserkę oraz szarą bluzę, przy której podciągnęłam rękawy. Uczesałam włosy w wysoki koczek i wróciłam do dziewczyn, które właśnie się obudziły. Właściwie to tylko Ellie się obudziła. Nancy nie było.
- Dzień doberek śpiochu - uśmiechnęłam się. - Widziałaś gdzieś...
Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, przez które po chwili przeszła zguba.
- O wy już nie śpicie - spaliła buraka.
- Gdzie byłaś? - zapytałam się zaciekawiona.
- Musiałam się przewietrzyć - uśmiechnęła się nerwowo. Jej wzrok uciekał na wszystkie strony. Usiadła na kanapie i ziewnęła przeraźliwie. Już chciałam się wypytać o co chodzi, kiedy rozległo się pukanie.
- No więcej was ta matka nie miała - powiedziałam poirytowana i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. - Słucham...
- Cześć Angie - przywitał mnie uśmiech Alexa. Motyle się aktywowały, a serce zaczęło pompować więcej krwi niż zwykle. - Chcielibyśmy dogadać z tobą parę spraw. Zejdziesz do nas na dół?
- Tak, już idę - puścił mi oczko i odszedł. Odetchnęłam.
- Co to miało być?! - powiedziała Nancy. Miała szeroko otwarte oczy. Po chwili zaczęła się śmiać. Wyszłam szybko, żeby nie powiedzieć parę słów za dużo. Wiem, że ze mnie się śmiała. Przy chłopakach zawsze byłam śmiała, a przy nim. Z taką myślą zeszłam do chłopaków. Zauważyłam, że oprócz All Time Low, są też Kieran, Dean, Kit i Sean. Uśmiechnęłam się na ich widok i momentalnie uspokoiłam. Kier zauważył mnie i podszedł się przywitać. Przez ułamek sekundy zauważyłam, że Alex się nam przygląda.

*Oczami Kierana*

- Ty i ranny ptaszek? - zaśmiałem się, przytulając ją na powitanie. - To do ciebie nie podobne.
- Do ciebie tym bardziej - na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. - Mama do was dzwoniła?
- Tak i kazała cię pozdrowić - po chwili śmialiśmy się razem. Pierwszy raz spojrzałem na nią w inny sposób. Nie jak na przyjaciółkę, ale jak na dziewczynę. Była śliczna, utalentowana, inteligentna.
- Możemy zacząć? - zapytał się Alex. W nucie jego tonu odczułem, że nie jest zadowolony. Angie kiwnęła głową i podeszła do niego. Uśmiechała się jak nigdy.
- Wybaczcie spóźnienie - do pokoju wbiegła Caroline, po chwili wszyscy siedzieliśmy. Moja przyjaciółka zajęła miejsce między Rianem i Alexem. Nie byłem zbytnio zadowolony, czułem narastającą zazdrość, co nigdy mi się nie zdarzało w jej przypadku. Zanim kobieta zaczęła mówić podała jakąś teczkę Angie.
- Zaraz muszę znów wracać do innych zespołów więc szybko: macie trzy koncerty. Oba zespoły muszą ze sobą współpracować, ponieważ wykonujecie wspólnie numer. Piosenkę sami wybierzecie razem z Angie. Teraz jaka jest jej rola w całym tym spektaklu - wzięła oddech. - Będzie was pilnować, abyście przychodzili na wszystkie próby, wstawali o dobrej porze i byli gotowi na koncerty. Musicie działać razem. Wszyscy, bez żadnego wyjątku. Jeśli nie macie żadnych pytań, a widzę, że nie macie to ja lecę. Do zobaczenia później.
Wybiegła tak szybko jak wbiegła. Nastała chwilowa cisza. Nagle Angie z Alexem zaczęli się śmiać, a po nich i cała reszta.
- Maraton, istny maraton - uśmiechała się, przeglądając papiery. - Z tego co tu widzę, za trzy godziny macie próbę, najpierw starzy wyjadacze, potem szczeniaki.
Wyszczerzyła do mnie zęby. Alex był bardzo blisko niej. Bardzo, ale to bardzo mnie to denerwowało. Coraz bardziej czułem niechęć do tego człowieka.

*Oczami Angie*

Kilka pierwszych godzin pracy minęło mi wyjątkowo szybko. O 9 zaczęła się próba All Time Low, a dwie godziny później już użerałam się z moimi starymi przyjaciółmi, którzy nie wiedzieli co, jak, gdzie, dlaczego i po chuja mi ten kabel.  Około drugiej po południu jadłam obiad razem z dziewczynami, kiedy Ellie nagle powiedziała:
- Idziecie na tą imprezę dzisiaj wieczorem?
Spojrzałyśmy na siebie z Nancy, oczywiście nic nie wiedziałyśmy. Ellie widząc nasze miny zaczęła tłumaczyć, że o siódmej zaczyna się impreza z pracownikami i zespołami występującymi na festiwalu.
- No to idziemy - uśmiechnęłam się. Dziewczyny przytaknęły uradowane. Szykował się ciekawy wieczór.

- Dobra, na takiej imprezie to ja jeszcze nigdy nie byłam - powiedziała Nancy, widząc wielu znanych jej ludzi. - Przecież to wygląda jak domówka z dobrego amerykańskiego filmu.
Wszystkie trzy byłyśmy w tym momencie zdezorientowane, ale i szczęśliwe. Po chwili zostałam sama, obie przyjaciółki gdzieś zniknęły. Impreza odbywała się na świeżym powietrzu za budynkiem, w którym wszyscy mieszkaliśmy. Podeszłam do drzewa, które było nieco oddalone od tego całego zgiełku. Chciałam chwilę pobyć sama i nacieszyć się tym wszystkim. Dostałam niesamowitą pracę, poznałam moich idoli, zakochałam się... No właśnie, ta myśl zatruwała wszystkie inne. To niemożliwe. Nie można się zakochać tak szybko.
- O czym tak dumasz? - zapytał się Alex, trzymając dwa kubki, w których albo było piwo, albo coś mocniejszego.
- O tym wszystkim. To jest niesamowite - uśmiechnęłam się do niego. Teraz czułam się swobodnie.
- Tak, to prawda - usiadł koło mnie. - Wolisz piwo czy colę z wódką? Wiem, że chciałabyś do drugie, ale dostaniesz piwo, bo jak się upijesz to będzie na mnie.
- Zabawne - zaśmiałam się ironicznie, biorąc kubek, który mi podał. - Rok temu skończyłam osiemnaście lat.
- No, a ja 8, więc słuchaj się starszych - zaśmiał się. - Nie możesz się doczekać, aż się rozkręci nie?
Pokiwałam głową, biorąc łyk piwa.
- Ja w sumie też. Jestem podniecony tym wszystkim jak dziecko na Boże Narodzenie.
Ze śmiechu wyplułam na trawę to co przed chwilą chciałam połknąć.
- No co? - zaśmiał się, biorąc łyk ze swojego kubka. Po chwili się uspokoiłam. Rozmawialiśmy o festiwalu. Właśnie Alex opowiadał mi jak to Jack na ostatnim biegał nagi po pokoju, kiedy spojrzeliśmy się na siebie. Dzieliły nas zaledwie 4 cale. Jego usta były już bliskie moich, kiedy usłyszałam, że ktoś się zbliża. Wstałam więc szybko i po prostu uciekłam. Spanikowałam.