Wstałem
z ziemi, trzymając się za brzuch. Zastanawiałem się czy serce nie boli
bardziej. Spierdoliłem sprawę po całości. Byłem strasznym idiotą, nie okazując
tego, co do niej czuję.
Ruszyłem
powoli w stronę łazienki. W mojej głowie rysował się obraz, płaczącej Angie.
Teraz dopiero zrozumiałem, że każdy zły humor, każda łza to moja wina. Kiedy
już dotarłem do kibla, opadłem na podłogę i zacząłem płakać. Udawałem silnego,
ale wcale taki nie byłem. Byłem słabszy niż myślałem. Uświadomiłem sobie jak
bardzo ją zraniłem swoją obojętnością i słabością.
Teraz
już wszystko stracone. Odeszła dla Alexa. Najważniejsze było dla mnie jej
szczęście otarłem łzy i wstałem. Spojrzałem w lustro. Ktoś stał za mną…
*Oczami
Angie*
Próba
trwała w najlepsze, siedziałam na wzmacniaczu, kiedy na korytarzu usłyszałam
jakiś hałas.
-
Sprawdzę co się dzieje – krzyknęłam do chłopaków i wybiegłam.
Na
korytarzu stała Nancy i jakiś wytatuowany chłopak. Nie widziałam jego twarzy,
ale wydał mi się znajomy. Moja przyjaciółka nie wyglądała na zadowoloną.
-
Kochanie, nie martw się. Mama cię polubi – powiedział chłopak, uspokajająco.
-
Mogłeś mi wcześniej powiedzieć. Przygotowałbym się jakoś – jęknęła cicho.
Ruszyli
dalej, aż w końcu zniknęli mi z pola widzenia.
Stwierdziłam,
że skorzystam z wolnej chwili i przejdę się na dwór, zobaczyć jak trwają
przygotowania.
Minęłam
łazienkę, ale po chwili do niej wróciłam. Stanęłam w drzwiach i obserwowałam
chłopaka, który powoli się podnosił z podłogi. Po chwili zauważył mnie i
odwrócił się.
Kieran
miał obitą twarz, a z ust leciała mu krew. Trzymał się za brzuch, a jego nogi
trzęsły się, nie mógł na nich ustać. Moją uwagę przykuły jego zaczerwienione
oczy. Płakał, co nigdy mu się nie zdarzało.
Podeszła
do niego powoli, ale kompletnie nie wiedziałam jak się zachować. Patrzyliśmy
sobie w oczy, żadne z nas się nie odezwało. Przez tę parę minut przypomniałam
sobie zeszłoroczne Halloween i jeden moment, o którym wcześniej w ogóle nie
pomyślałam.
31
październik, rok wcześniej
Byliśmy
pijani. Leżeliśmy na kanapie i śmialiśmy się jak idioci z byle czego.
-
Ej, a co gdybyśmy byli razem? – zapytałam się Kierana, kiedy kończył kolejnego
drinka.
-
Hmm.. byłoby ciekawie – zaśmiał się i rzucił znaczące spojrzenie.
-
Kretyn – parsknęłam śmiechem.
-
Czemu się pytasz? – zapytał się w końcu dość trzeźwo. Wstałam, aby nalać sobie wódki,
po czym dolałam soku pomarańczowego.
-
Nie wiem, skoro wszyscy nam mówią, że do siebie pasujemy to może trzeba to
jakoś wykorzystać – powiedziałam i wypiłam zawartość kubka. Kieran wstał, wziął
ode mnie kubek i odłożył go na stolik. Wziął mnie za rękę i pomógł wstać.
-
Co ty robisz? – zapytałam się zdziwiona, alkohol nie działał.
-
Chciałaś spróbować – uśmiechnął się i schylił się do moich ust. Zaczęliśmy się
całować, było w tym pocałunku coś niesamowitego. Kieran podniósł mnie do góry i
zaczął nieść po schodach. W końcu znaleźliśmy się w jakiejś sypialni. Całował
mnie tak jak żaden inny, był ostrożny mimo tego, że tyle wypiliśmy.
Wtedy
po raz pierwszy poczułam się kochana przez faceta. To uczucie zostało…
Cóż mam ci droga istoto zrobić!? Pisz dalej! Woow jak mnie czasem ten nasz Kier denerwuje tak tym razem aż mnie serduszko zabolało jak to czytałam.Trochę mi go szkoda,serio.Moment gdy przeczytałam imprezę Halloween nauifiajhafiasbihvd; *__* Po prostu EPIC! Czy można jednocześnie mieć ciarki i motyle w brzuchu?Bo ja miałam!Po prostu cudowne,szkoda,że takie krótkie ale czekam na dalszy ciąg z meeeeeeega niecierpliwością ;]
OdpowiedzUsuń