29 września 2013

Rozdział VI.

Zostawiłam go pod tym drzewem. Rozbolała mnie głowa. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Moja panika i strach spowodował, że zaczęłam płakać. Nie rozumiałam tego co czuję. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło chwilę temu.
Kiedy w końcu znalazłam się w pokoju, rzuciłam się na łóżko. Od razu zasnęłam.

Obudziłam się koło 10, oczywiście zaspałam na próbę. Szybko poleciałam do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam w świeże ciuchy. Zbiegłam na dół. Kiedy szłam korytarzem, nie usłyszałam, tak jak wczoraj perkusji, ale gitarę i jego głos. Śpiewał Return The Favor. Usiadłam pod drzwiami i go słuchałam. Czułam, że ta piosenka jest dla niego ważna. Wiem o kim myślał, kiedy ją pisał. Jedyne co mnie najbardziej zastanawiało to, czy teraz nadal o niej myśli. W głębi serca chciałam, aby nie myślał. Kiedy skończył śpiewać zapukałam do środka.
- Proszę - powiedział nadal ćwicząc jakieś akordy na gitarze. Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu, kiedy mnie zobaczył. - Cześć Angie.
- Hej - rzuciłam tylko i weszłam, zostawiając uchylone drzwi. Usiadłam koło niego na kanapie. Nadal grał na gitarze melodie tej piosenki. 
- Podoba ci się? - pokiwałam tylko głową. Uśmiechnął się, ale od razu zmarkotniał, kiedy wrócił do grania. 
- O czym myślisz? - powiedziałam cicho. 
- O niczym - uśmiechnął się do niej. Po chwili zorientował się, co miała na myśli. - Zastanawiasz się czy nadal czuje to samo co wtedy kiedy pisałem tę piosenkę, ale ja już nie myślę o niej w ten sposób. Jest świetną dziewczyną i przyjaciółką, ale to się skończyło.
- Przepraszam - mruknęłam tylko. - Jeśli cię uraziłam albo..
- Nie, naprawdę - uśmiechnął się i dotknął mojej ręki, którą trzymałam na kolanie. Zmieszał się trochę. - Naprawdę wszystko w porządku.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Moje serce zaczęło coraz mocniej bić. Złapał mnie za rękę. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej, zamknęłam oczy...
- Alex widziałeś gdzieś kostki? - wszedł Jack, nie zwracając uwagi, że tu jestem. Szybko się od siebie odsunęliśmy, a on zaczął udawać, że stroi gitarę.
- To ja już pójdę - uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia później.
- Cześć - odpowiedział zamyślony Jack, za to Alex pokiwał mi ręką i uśmiechnął się. Wyszłam z pomieszczenia. Doszłam do ciemnego korytarza, oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę. Moja głowa huczała od różnych sprzecznych ze sobą uczuć, myśli. Ale jedna rzecz pojawiała się w mojej wyobraźni. Pocałunek z Alexem.

*Oczami Alexa*

Patrzyłem jak Angie wychodzi z pokoju. Byłem wściekły na Jacka, czemu akurat w takim momencie przypomniało mu się, że nie ma kostek do gry.
- Serio stary? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Odwrócił się w moją stronę, ze wzrokiem "wtf?!". - Właśnie miałem pocałować Angie. Rozumiesz?
- Czekaj, czekaj - powiedział, siadając koło mnie. - To ona ci się podoba?
- Kurwa chłopie - potrząsnąłem głową z niedowierzaniem. Wstałem i podałem mu kostki, które leżały na stole. - Masz.
- Alexander Gaskarth - pierwszy Sherlock Holmes w Baltimore - zaśmiał się Jack, a ja mu zawtórowałem, choć nie było mi do śmiechu. - Czyli serio podoba ci się Angie?
- Tak - uśmiechnąłem się. Mój przyjaciel spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Co jest?
Wstał i odsunął się do drzwi.
- Rian! Zack! Czerwony alarm! - wydarł się na korytarz. Po chwili pojawili się chłopacy. Dyszeli ciężko.
- Co jest? - powiedzieli równo, kiedy Jack zamknął drzwi. Usadził mnie na fotelu.
- Nasz kochany Alex się zakochał - wyszczerzył się w ich stronę. Oboje wybałuszyli oczy i otworzyli szeroko usta. Nie broniłem się. Nie wypowiedziałem żadnego słowa sprzeciwu, a to było największym potwierdzeniem tego, że Jack ma racje.
- W kim? - zapytał się Rian, który usiadł na kanapie z wrażenia.
- W tej młodziutkiej dziewczynie, Angie tak? - pokiwałem głową. Długo gadaliśmy z chłopakami. Minęło kilka godzin. Powoli zaczęło się kończyć piwo, które dziś rano przynieśli. Nie byłem w stanie nic wypić. Wziąłem bluzę i wyszedłem na powietrze. Zaczęło padać. Zauważyłem, że pod sceną stoi jakaś dziewczyna. Podbiegłem do niej, ale zbliżając się zauważyłem, że to Angie.

*Oczami Angie*

Miałam dość tego wszystkiego. Postanowiłam wyjść na dwór. W końcu. Akurat zaczęło padać, ale jakoś deszcz nigdy mi nie przeszkadzał. Stałam oglądając scenę. Była taka wielka. Nie do ruszenia.
Stałam tak dobre 10 minut, kiedy usłyszałam, że ktoś za mną biegnie.
- Angie czy ty zwariowałaś? - powiedział Alex, który był tuż za mną. Zarzucił mi na ramiona bluzę i objął ramieniem. Poczułam przyjemne mrowienie w brzuchu. Zatrzymałam się na chwilę, poczułam przypływ adrenaliny. Odwróciłam się, żeby stanąć przed nim.
- Chodź, nie będziemy tu stać wieczność - powiedział Alex, cały czas mnie obejmując. Chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Woda spływała po nas, ale nadal patrzyliśmy sobie w oczy.
- Poczekaj - przegryzłam wargę i uśmiechnęłam się do niego. - A możemy skończyć to co dzisiaj zaczęliśmy?
Zaśmiał się tylko i przybliżył swoje usta do moich. Oboje zamknęliśmy oczy w tym samym momencie. Jego prawa ręka podtrzymywała moją głowę, a druga spoczywała na plecach. Całował tak jak jeszcze nikt inny. Delikatnie, z dozą ostrożności. Chwilami namiętnie. Ten pocałunek był idealny, najdłuższy i najwspanialszy. Wtedy nie obchodziło nas nic co się dzieje dookoła, byliśmy tylko on i ja.
Kiedy oderwaliśmy od siebie usta, zaczęliśmy się po prostu śmiać. Pobiegliśmy szybko do budynku, po chwili szliśmy, trzymając się za ręce. Przez korytarz. Uśmiechałam się, Alex też. Weszliśmy do garderoby chłopaków, gdzie trwała interesująca rozmowa na temat, który z nich potrafi najdłużej bekać. Zaczęłam się śmiać, a Alex potrząsnął głową, aby ktoś się nad nim zlitował. Jack zauważył nas pierwszy.
- Boże święty, co wy żeście robili, że tacy mokrzy jesteście? - wstał i podał nam ręczniki, które znajdowały się w jednym kącie pomieszczenia.
- Deszcz - uśmiechnął się Alex, wycierając włosy. Barakat podszedł do niego i dotknął w dolną wargę. Zauważyłam, że znajduje się na nich moja czerwona szminka. Najwyraźniej woda nie zmyła wszystkiego.
- A co ty tutaj masz? - zaśmiał się Jack, obserwując mnie, jak robię bezdźwięczne "oops". - Czy wy się... to za dużo jak na jeden dzień?
Opadł na kanapę i położył swoją dłoń na czole. Nie zważając na to, że jestem w pokoju z czterema facetami, zaczęłam zdejmować bluzkę. Kiedy wycierałam brzuch, Rian, Jack i Zack patrzyli się na mnie jak na jakiś cud. Alex z uśmieszkiem na twarzy stanął przede mną. Usłyszałam tylko ich jęczenie i wytarłam się do końca.
- Sorry, ale ona jest moja - rzucił tylko do nich.
- Skoro jestem twoja - odchrząknęłam. - To musisz mi dać coś suchego do ubrania, bo nie mogę przecież przeparadować w staniku koło nich oraz męskiej części tego budynku, prawda?
Pacnął się otwartą dłonią w czoło. Podszedł do szafy, z której wyciągnął dużą koszulkę i podał mi ją.
- A tam jest łazienka - dał mi buziaka w policzek. - Chłopacy nie potrzebują darmowego striptizu.
- Kretyn - uderzyłam go ręcznikiem w plecy. I ruszyłam do łazienki. Zamknęłam się w środku i zaczęłam rozbierać. Zostałam w końcu w samych majtkach. Wciągnęłam przez głowę koszulkę i wytarłam włosy. Po chwili byłam już w pokoju. W salonie, w którym zazwyczaj siedzieli, nie było już nikogo, z wyjątkiem Alexa, który sprzątał.
- Pozbyłeś się ich? - zapytałam i zaczęłam mu pomagać.
- Oni cię wręcz pożerali wzrokiem - powiedział zgniatając plastikową butelkę. Wydał mi się nieco zazdrosny, więc podeszłam do niego i spojrzałam prosto w oczy. Od razu się rozluźnił. Posprzątaliśmy cały ten syf, który zostawili po sobie chłopacy.
- A co oni właściwie teraz robią? - zapytałam się, kiedy Alex przyniósł mi kakao. Ja siedziałam pod kocem na kanapie.
- Pewnie śpią - usiadł koło mnie i objął w pasie. Pociągnęłam spory łyk z kubka. Zaśmiał się i pocałował w moje usta. Kiedy odchylił głowę oblizał swoje. - Zastanawiam się czy to kakao, czy to twój pocałunek.
- Zdecydowanie kakao - uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam kubek na stolik. Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam się o jego ramię. - Co to znaczy "żyć ciągle w trasie"?
Zastanowił się chwilę i zaczął mi opowiadać jak to jest. Rozmawialiśmy o koncertach, fanach, tęsknocie za domem i bliskimi. Opowiadał mi o tym jak sobie z tym wszystkim radzi. W pewnym momencie zwrócił się do mnie:
- A ty? Jak to jest z tobą? - uśmiechnął się. Wyprostowałam się i spojrzałam mu w oczy.
- Ze mną? - westchnęłam. - Ciężko, nie potrafiłabym żyć tak jak ty. Zbyt bardzo bym za tym wszystkim tęskniła, za przyjaciółmi, za rodzicami, za sklepem, w którym pracuję. Nawet za tymi idiotami z mojej szkoły. To oni wszyscy nadają mojemu życiu sens. Gdyby nie to wszystko, byłabym nikim. Zresztą... Jestem nikim. Bardzo często udowadniają mi to ludzie, którzy mnie nie znają. Czasami zastanawiam się czy to co mówią jest prawdą, spoglądam w lustro i nie widzę szczęśliwej dziewczyny, tylko smutasa z problemami i kompleksami. Jestem nikim.
Moje oczy naszły łzami, odwróciłam od niego głowę, żeby nie widział, ale on szybko chwycił za mój podbródek i przyciągnął do swojej twarzy.
- Wcale nie - powiedział stanowczo, ale spokojnie. W jego oczach widać było ciepło, tajemniczość, miłość. - Nie powinnaś się tak dawać, bo jesteś wyjątkowa. Proszę, nie dopuść, aby żaden skurwysyn powiedział, że nie jesteś piękna, bo jesteś. Jesteś najlepszą osobą jaką dano mi było poznać.
Po tych słowach pocałował mnie. Tym razem z większą śmiałością niż za pierwszym razem, namiętniej. 
- Proszę cię, obiecaj mi - uśmiechnął się do mnie.
- Obiecuję - przytuliłam się do niego. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd.

28 września 2013

Rozdział V.

Ruszyłam do pokoju, w którym przez najbliższy tydzień miałyśmy zamieszkać z dziewczynami. Przez pewien czas czułam na sobie spojrzenie Alexa. Kiedy się do mnie uśmiechał rumieniłam się. Działał na mnie jak nikt inny. W mojej głowie widziałam tylko jego twarz, słyszałam jego głos. Przez chwilę zastanowiłam się, czy czasami się nie zakochałam, ale on po prostu mi się podobał. Bardziej niż ktokolwiek inny.
- Nareszcie jesteś - powiedziała uradowana Nancy, która odwróciła się w moją stronę. Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na wolne łóżko. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie Alexa. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- A ty co taka szczęśliwa? - zapytała się Ellie. - Kogo ci przydzielili?
- Nigdy nie uwierzycie - zaśmiałam się. Byłam szczęśliwa, moja dusza chciała latać, a motyle mordowały mój brzuch.
- All Time Low - Nancy, aż usiadła z wrażenia. - I?
- I... - byłam tak szczęśliwa, że nie myślałam o niczym innym. - Rozmawiałam przed chwilą z nimi.
Tym razem Ellie usiadła z wrażenia. Opowiedziałam im o tym co się wydarzyło na dole. Rozmawiałyśmy do 3 rano, ale w końcu ze zmęczenia zasnęłyśmy.

Obudziłam się koło 6. Mój budzik jak zwykle nie zawiódł. Wstałam szybko i wyciągnęłam z torby ubrania. Ruszyłam cicho do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam szybki prysznic. Trzy godziny snu nie są czymś najwspanialszym. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczyna się praca nad festiwalem.
Kiedy ogarnęłam się w łazience, to znaczy wytarłam i ubrałam to co najpotrzebniejsze, wciągnęłam czerwone spodnie. Stałam w samym staniku i spodniach przed lustrem. Przez ostatni rok schudłam i to dużo. Pierwszy raz byłam zadowolona z tego jak wyglądam, chociaż do pełnego szczęścia jeszcze trochę brakowało. Założyłam w końcu białą bokserkę oraz szarą bluzę, przy której podciągnęłam rękawy. Uczesałam włosy w wysoki koczek i wróciłam do dziewczyn, które właśnie się obudziły. Właściwie to tylko Ellie się obudziła. Nancy nie było.
- Dzień doberek śpiochu - uśmiechnęłam się. - Widziałaś gdzieś...
Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, przez które po chwili przeszła zguba.
- O wy już nie śpicie - spaliła buraka.
- Gdzie byłaś? - zapytałam się zaciekawiona.
- Musiałam się przewietrzyć - uśmiechnęła się nerwowo. Jej wzrok uciekał na wszystkie strony. Usiadła na kanapie i ziewnęła przeraźliwie. Już chciałam się wypytać o co chodzi, kiedy rozległo się pukanie.
- No więcej was ta matka nie miała - powiedziałam poirytowana i podeszłam do drzwi, aby je otworzyć. - Słucham...
- Cześć Angie - przywitał mnie uśmiech Alexa. Motyle się aktywowały, a serce zaczęło pompować więcej krwi niż zwykle. - Chcielibyśmy dogadać z tobą parę spraw. Zejdziesz do nas na dół?
- Tak, już idę - puścił mi oczko i odszedł. Odetchnęłam.
- Co to miało być?! - powiedziała Nancy. Miała szeroko otwarte oczy. Po chwili zaczęła się śmiać. Wyszłam szybko, żeby nie powiedzieć parę słów za dużo. Wiem, że ze mnie się śmiała. Przy chłopakach zawsze byłam śmiała, a przy nim. Z taką myślą zeszłam do chłopaków. Zauważyłam, że oprócz All Time Low, są też Kieran, Dean, Kit i Sean. Uśmiechnęłam się na ich widok i momentalnie uspokoiłam. Kier zauważył mnie i podszedł się przywitać. Przez ułamek sekundy zauważyłam, że Alex się nam przygląda.

*Oczami Kierana*

- Ty i ranny ptaszek? - zaśmiałem się, przytulając ją na powitanie. - To do ciebie nie podobne.
- Do ciebie tym bardziej - na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. - Mama do was dzwoniła?
- Tak i kazała cię pozdrowić - po chwili śmialiśmy się razem. Pierwszy raz spojrzałem na nią w inny sposób. Nie jak na przyjaciółkę, ale jak na dziewczynę. Była śliczna, utalentowana, inteligentna.
- Możemy zacząć? - zapytał się Alex. W nucie jego tonu odczułem, że nie jest zadowolony. Angie kiwnęła głową i podeszła do niego. Uśmiechała się jak nigdy.
- Wybaczcie spóźnienie - do pokoju wbiegła Caroline, po chwili wszyscy siedzieliśmy. Moja przyjaciółka zajęła miejsce między Rianem i Alexem. Nie byłem zbytnio zadowolony, czułem narastającą zazdrość, co nigdy mi się nie zdarzało w jej przypadku. Zanim kobieta zaczęła mówić podała jakąś teczkę Angie.
- Zaraz muszę znów wracać do innych zespołów więc szybko: macie trzy koncerty. Oba zespoły muszą ze sobą współpracować, ponieważ wykonujecie wspólnie numer. Piosenkę sami wybierzecie razem z Angie. Teraz jaka jest jej rola w całym tym spektaklu - wzięła oddech. - Będzie was pilnować, abyście przychodzili na wszystkie próby, wstawali o dobrej porze i byli gotowi na koncerty. Musicie działać razem. Wszyscy, bez żadnego wyjątku. Jeśli nie macie żadnych pytań, a widzę, że nie macie to ja lecę. Do zobaczenia później.
Wybiegła tak szybko jak wbiegła. Nastała chwilowa cisza. Nagle Angie z Alexem zaczęli się śmiać, a po nich i cała reszta.
- Maraton, istny maraton - uśmiechała się, przeglądając papiery. - Z tego co tu widzę, za trzy godziny macie próbę, najpierw starzy wyjadacze, potem szczeniaki.
Wyszczerzyła do mnie zęby. Alex był bardzo blisko niej. Bardzo, ale to bardzo mnie to denerwowało. Coraz bardziej czułem niechęć do tego człowieka.

*Oczami Angie*

Kilka pierwszych godzin pracy minęło mi wyjątkowo szybko. O 9 zaczęła się próba All Time Low, a dwie godziny później już użerałam się z moimi starymi przyjaciółmi, którzy nie wiedzieli co, jak, gdzie, dlaczego i po chuja mi ten kabel.  Około drugiej po południu jadłam obiad razem z dziewczynami, kiedy Ellie nagle powiedziała:
- Idziecie na tą imprezę dzisiaj wieczorem?
Spojrzałyśmy na siebie z Nancy, oczywiście nic nie wiedziałyśmy. Ellie widząc nasze miny zaczęła tłumaczyć, że o siódmej zaczyna się impreza z pracownikami i zespołami występującymi na festiwalu.
- No to idziemy - uśmiechnęłam się. Dziewczyny przytaknęły uradowane. Szykował się ciekawy wieczór.

- Dobra, na takiej imprezie to ja jeszcze nigdy nie byłam - powiedziała Nancy, widząc wielu znanych jej ludzi. - Przecież to wygląda jak domówka z dobrego amerykańskiego filmu.
Wszystkie trzy byłyśmy w tym momencie zdezorientowane, ale i szczęśliwe. Po chwili zostałam sama, obie przyjaciółki gdzieś zniknęły. Impreza odbywała się na świeżym powietrzu za budynkiem, w którym wszyscy mieszkaliśmy. Podeszłam do drzewa, które było nieco oddalone od tego całego zgiełku. Chciałam chwilę pobyć sama i nacieszyć się tym wszystkim. Dostałam niesamowitą pracę, poznałam moich idoli, zakochałam się... No właśnie, ta myśl zatruwała wszystkie inne. To niemożliwe. Nie można się zakochać tak szybko.
- O czym tak dumasz? - zapytał się Alex, trzymając dwa kubki, w których albo było piwo, albo coś mocniejszego.
- O tym wszystkim. To jest niesamowite - uśmiechnęłam się do niego. Teraz czułam się swobodnie.
- Tak, to prawda - usiadł koło mnie. - Wolisz piwo czy colę z wódką? Wiem, że chciałabyś do drugie, ale dostaniesz piwo, bo jak się upijesz to będzie na mnie.
- Zabawne - zaśmiałam się ironicznie, biorąc kubek, który mi podał. - Rok temu skończyłam osiemnaście lat.
- No, a ja 8, więc słuchaj się starszych - zaśmiał się. - Nie możesz się doczekać, aż się rozkręci nie?
Pokiwałam głową, biorąc łyk piwa.
- Ja w sumie też. Jestem podniecony tym wszystkim jak dziecko na Boże Narodzenie.
Ze śmiechu wyplułam na trawę to co przed chwilą chciałam połknąć.
- No co? - zaśmiał się, biorąc łyk ze swojego kubka. Po chwili się uspokoiłam. Rozmawialiśmy o festiwalu. Właśnie Alex opowiadał mi jak to Jack na ostatnim biegał nagi po pokoju, kiedy spojrzeliśmy się na siebie. Dzieliły nas zaledwie 4 cale. Jego usta były już bliskie moich, kiedy usłyszałam, że ktoś się zbliża. Wstałam więc szybko i po prostu uciekłam. Spanikowałam.

14 września 2013

Rozdział IV.

Obudziłam się rano. Czułam zapachy z kuchni, więc zwlekłam się z kanapy, byłam cała obolała, ale co się nie zrobi dla przyjaciółki. Ruszyłam żółwim krokiem.
- Cześć kochanie - powiedziała do mnie mama. Właśnie smażyła naleśniki, tata siedział przy stole, czytając gazetę. W międzyczasie popijał kawę. - Zawołaj Ellie na śniadanie.
Kiwnęłam głową i właśnie chciałam wyjść, kiedy zatrzymał mnie głos taty:
- Angie, zaczekaj chcę z tobą porozmawiać - usiadłam na przeciwko niego. Mama wyszła, nie wiedziałam o co chodzi. - Gdzie wczoraj byłaś?
- Podpisywałam umowę, byłam w kawiarni i w domu - przemyślałam to wszystko, wracając wspomnieniami do Starbucksa i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Z kim byłaś? - zaczęło się przesłuchanie. Czułam, że to nie skończy się dobrze.
- No z dziewczynami, potem spędziłam trochę czasu z Kieranem i tyle - odpowiedziałam szczerze. Na Alexa wpadłam, przez przypadek, ale gdzie tata mógłby go widzieć.
- No właśnie - westchnął i odłożył gazetę. - Chodzi o tego twojego przyjaciela.
- Nie jesteśmy razem i nie będziemy. Przyjaźnimy się tylko - spojrzałam na niego. - Przecież sam wiesz, że to tylko przyjaźń.
- Nie jestem tego pewny - wkurzał mnie takim gadaniem. Ja i Kieran to przyjaciele. Tylko i wyłącznie. - Przejeżdżaliśmy wczoraj koło tej kawiarni i widzieliśmy cię z nim. To nie wyglądało jak przyjacielskie spotkanie.
Zaczęłam się śmiać i wstałam. Po chwili jednak zamilkłam, on mnie widział z Alexem. Spodziewałam się reprymendy, jakiegoś słowa, ale tata zamilkł i wrócił do gazety. Mama właśnie wtedy wróciła do kuchni, razem z Ellie. Wyglądała lepiej niż wczoraj. Na szczęście rodzice nie pytali o jej wygląd. Zjedliśmy śniadanie w ciszy, po czym poszłyśmy na górę. Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju, Ellie usiadła na łóżku, a ja zaczęłam przeglądać szafę. Dzisiaj miałyśmy wyjechać na festiwal. Zaczęłam wyciągać koszulki, krótkie spodenki, wzięłam kilka par długich spodni, trzy pary trampek, wszystko pakowałam do walizki. Schowałam również bieliznę, skarpetki, parę ręczników. Ellie obserwowała mnie w ciszy. Nie odzywała się, kiedy skończyłam się pakować. Odwróciłam się w jej stronę.
- Opowiesz mi, dlaczego wylądowałaś u mnie w domu, w takim stanie? - powiedziałam poważnym tonem. Opuściła wzrok. - No słucham.
- Angie - w jej oczach były łzy, szybko usiadłam koło niej i objęłam ręką. - To był James. Był pijany, z kumplami. Zaczęliśmy się kłócić. I..
Szlochała. Próbowałam ją uspokoić. Głaskałam ją po głowie. Czułam coraz większą nienawiść do tego faceta. W końcu Ellie spojrzała na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami.
- Chciałam z nim wtedy zerwać, ale on powiedział, że jestem jego i tylko jego - westchnęła, uspakajają się.
- Dlatego nie powinnaś iść tam sama, kolejnym razem masz mi powiedzieć, rozumiesz? - uśmiechnęłam się do niej. Pokiwała głową. Rozmawiałyśmy jeszcze chwile, kiedy mama zawołała nas. Przyjechali rodzice Ellie. Pożegnałam się z nią. Kiedy odjechała, zrobiła sobie herbatę, żeby się uspokoić. Przez jeden dzień wydarzyło się więcej, niż przez całe moje życie.
Wzięłam kubek na górę i poszłam się wykąpać. Wzięłam długi prysznic, starając się nie myśleć o tym wszystkim, ale cały czas wracałam do Starbucksa. Do jego uśmiechu. W moim brzuchu wybuchła jakaś wojna. Motylki latały jak oszalałe. Kiedy się wycierałam, mama zapukała do drzwi.
- Kochanie, jak skończysz zejdź na dół.
- Dobrze - odpowiedziałam. Szybko ubrałam się w rzeczy, leżące na półce. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je. Nałożyłam delikatny makijaż, ale podkreśliłam mocniej oczy, za pomocą czarnej kredki. Przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie szare rurki i czarną koszulkę z napisem Remember me baby. Wyszłam z łazienki i zbiegłam po schodach, do salonu, gdzie siedzieli rodzice. Oglądali jakiś program w telewizji.
- O już jesteś - powiedział tata. Usiadłam na kanapie, na przeciwko ich. - Wiemy, że masz już 18 lat, ale kiedy będziesz na festiwalu melduj się co par dni, dobrze?
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Jeśli będziesz chciała wrócić wcześniej, również dzwoń - powiedziała mama. Pokiwałam głową.
- Coś jeszcze? - zapytałam się, powoli wstając. Chwile się zastanawiali.
- Nie, to wszystko - powiedział tata. - O 8 masz być gotowa, wtedy przyjdą twoje przyjaciółki, prawda?
- Tak, pójdę się dokończyć pakować - pobiegłam na górę i zamknęłam drzwi. Odpaliłam Don't Panic i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Wrzucałam wszystkie rzeczy, leżące na biurku: notes, jakieś długopisy, dokumenty, umowę, portfel etc.
Skończyłam się pakować i włączyłam, ostatni raz przed wyjazdem, laptopa. Przejrzałam facebooka i twittera. Z czystej ciekawości weszłam na konto Alexa. Nie trafiłam na nic ciekawego. Spędziłam w internecie dobre dwie godziny. Powoli dochodziła 8. Zamknęłam laptopa oraz schowałam telefon i słuchawki do kieszeni. Założyłam fioletową bluzę, podciągnęłam rękawy, a na plecy zarzuciłam plecak. Wzięłam walizkę i wszystko sprowadziłam na dół.
Po jakichś piętnastu minutach w drzwiach mojego domu pojawiły się dziewczyny. Wpakowałyśmy się do samochodu taty, który nas zawiózł na dworzec. Na miejscu byli już inni pracownicy. Pożegnałyśmy się i poleciałyśmy kupić bilety, miałyśmy pociąg za 15 minut. Szybko przetransportowałyśmy się na peron. Kiedy czekałyśmy i jechałyśmy pociągiem cały czas spałyśmy. Dopiero koło 3 się obudziłam. Byłyśmy blisko miejsca, gdzie miał się odbyć festiwal. Obudziłam dziewczyny kilka minut przed końcem jazdy. Wysiadłyśmy na stację i pomaszerowałyśmy w stronę autokaru, który zawiózł nas na pole. Było ciemno, więc poprowadzili nas do wielkiego białego budynku, w którym, jak usłyszałam miałyśmy zamieszkać na najbliższy tydzień.
- Macie pokoje trzyosobowe. Pobudka o godzinie 8, każdego poranka. Posiłki będą podawane w stołówce - powiedziała nasza szefowa. - Teraz możecie się rozejść do pokojów. Zostaną ze mną tylko trzy osoby: Steve Smith, Angie Williams oraz Courtney Meadow.
Pożegnałam się z dziewczynami i zostałam w pomieszczeniu.
- Zostaliście przydzieleni to poszczególnych prac, jesteście ponad resztą, także musicie pilnować siebie oraz ich - uśmiechnęła się do nas. - Steve, będziesz przy sprawach technicznych, Courtney, ty masz się zająć wejściówkami i ochroną, będziesz pomagać jednemu z nas, także spokojnie. Natomiast Angie... -
Zamilkła na chwilę, przyglądając się mi z uwagą. - Będziesz opiekować się paroma zespołami.
Zostałyśmy we dwie, mimo wszystko obawiałam się tej kobiety.
- Będziesz zajmować się przede wszystkim All Time Low i ROOM 94. Masz dopilnować, aby zawsze zjawiali się na daną godzinę i zadbać o wszystko, czego potrzebują. Coś takiego jak manager.
Odetchnęłam z ulgą. Jednak, moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy usłyszałam, że ktoś się zbliża.

*Oczami Alexa*

- Ciekaw jestem kogo mamy w tym roku - zaśmiał się Jack. Zawtórowałam mu, ale moje myśli były gdzieś daleko. Cały czas myślałem o tej dziewczynie z kawiarni. Odniosłem wrażenie, że była bardzo zdenerwowana, kiedy na siebie wpadliśmy.
Razem z chłopakami weszliśmy do środka. Stała tam Caroline i jakaś dziewczyna...
- Cześć wam - uśmiechnęła się do nas. Spojrzała na mnie, a jej policzki zrobiły się różowe. - Jestem Angie.
Podała rękę każdemu z nas. Dobrze znałem dotyk jej dłoni. Ona chyba mojej też. Uśmiechałem się szeroko na jej widok.
- To właśnie ona zajmie się wami w tym roku - uśmiechnęła się do nas Caro, a do mnie puściła oko. Dobrze wiedziałem, że ją pociągam, ale teraz przede mną stała Angie. - Zostawiam was, żebyście się poznali. Dobranoc.
Wyszła. Nareszcie. Chłopacy zaczęli wypytywać dziewczynę ile ma lat, co robi w swoim życiu i takie tam duperele. A ja obserwowałem jej ruchy. Miała śliczną twarz i piękne oczy. Starałem się nie okazywać tego, że mi się spodobała.
- Pracujesz gdzieś? - zapytał Jack, który był tak zaintrygowany moim skupieniem, że prawie spadł z kanapy, na której siedzieli.
- W sklepie muzycznym - uśmiechnęła się. Ja automatycznie zrobiłem to samo. Starała się unikać mojego wzorku, ale kiedy spojrzała na mnie od razu jej policzka robiły się czerwone.
- Śpiewasz? - zapytałem się w końcu, opierając wygodnie o oparcie fotela. W jej zielonych oczach zauważyłem dwa ogniki.
- Tak trochę - odpowiedziała. Ziewnęła i wstała z kanapy. - Wybaczcie, ale jestem zmęczona, a za parę godzin wstajemy. Miłej nocy.
- Słodkich snów - uśmiechnąłem się do niej, puszczając oczko. Po chwili zniknęła za drzwiami. My z chłopakami też ruszyliśmy do naszego pokoju. Oczywiście komentowali Angie. Im też się spodobała.
- A ty co o niej myślisz, Alex? - zapytał się zaciekawiony Zack.
- Myślę, że jest śliczna - zaśmiałem się. - Sprawdzi się w 100% lepiej niż ta stara flądra z zeszłego roku.
- Kurwa, stary. Weź mi o niej nie mów, bo mam odruch wymiotny - odpowiedział Rian, kiedy zamykał za nami drzwi. Skończyliśmy temat Angie, ale ja nadal o niej myślałem. Czułem, że ona nie jest jak reszta dziewczyn. Było w niej coś takiego, czego jeszcze nigdy nie zauważyłem w innej dziewczynie. Była wyjątkowa.

04 września 2013

Rozdział III.

- Ty sobie ze mnie żartujesz prawda? - powiedziałam, spoglądając na niego. Nie wierzyłam w to co przed chwilą usłyszałam.
- Mówił mniej więcej coś takiego - zastanawiał się chwilę. - Byłem dzisiaj z chłopakami w Starbucksie i spotkałem taką dziewczynę, ciemne włosy, zielone oczy, czerwona bluzka z nazwą naszego czwartego albumu, ale nigdy wcześniej nie widziałem takiej koszulki. Ta dziewczyna była śliczna... Mniej więcej coś takiego.
Znów wyszczerzył zęby w moją stronę. Nie odzywałam się. Przemyślałam każde słowo jakie mi teraz powiedział. Moja pierwsza myśl to to, że żartował, jednak z każdą chwilą jak się zastanawiałam to miało jakiś tam sens. Jednak nadal nie mogłam w to uwierzyć, to było jak z bajki, jak historia, która może się wydarzyć tylko w wyobraźni.
- Możesz nie wierzyć - odezwał się w końcu.
- I nie uwierzę - powiedziałam, wychodząc z samochodu. - Szczęśliwej drogi, pozdrów chłopaków.
- Do zobaczenia na festiwalu - pomachał mi i wyszłam z samochodu. Poszłam szybko do drzwi nie odwracając się. Dom był pusty.
Szybko zeszłam do piwnicy, w której rodzice zrobili salon. Była tam mała scena, sprzęt nagłaśniający i mikrofony. Wrzuciłam w odtwarzacz płytę z instrumentalami i zaczęłam śpiewać. Musiałam się wyładować, a to był jedyny w miarę moralny sposób, żeby to zrobić. Lost in stereo. Zawsze porównywałam się do dziewczyny, o której śpiewa Alex. Zaśpiewałam całą piosenkę. Serce waliło mi jak oszalałe. Kiedy skończyła się muzyka, od razu wyłączyłam odtwarzać. Usiadłam na schodkach i schowałam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam co mam myśleć. To było takie... takie... niecodzienne. Nigdy nie zainteresował się mną facet, do którego czułam coś więcej niż tylko przyjaźń. A to był Alex Gaskarth. Nie jakiś tam zwykły chłopak ze szkoły czy z miasta. Muzyk, facet, który śnił mi się wiele razy.
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Szybko podeszłam do niego. Wyświetlił mi się numer Nancy.
- Tak? - odebrałam, siadając na kanapie.
- Angie, możemy pogadać. Jesteś w domu? - zapytała się nerwowo.
- Tak - zmartwiłam się. Słyszałam w jej głosie strach.
- Będziemy za 5 minut - powiedziała szybko i rozłączyła się. Nie wiedziałam o co chodzi. Pobiegłam na górę, przeskakując dwa stopnie na raz. Weszłam do kuchni, żeby się napić, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam szybko otworzyć w drzwiach zobaczyłam Kita, Nancy, Deana i Kierana, którzy trzymali Ellie. Z warg płynęła jej krew. Miała poobijaną twarz i pierwsze ślady siniaków. Otworzyłam im szeroko drzwi, a oni położyli ją od razy na kanapie, w pobliskim salonie. Pobiegłam szybko do łazienki, która była koło kuchni. Wyciągnęłam z szafki apteczkę i wróciłam do nich. Ellie mamrotała coś pod nosem. Była zmęczona, wykończona, ale na szczęście była przytomna.
- Co się stało? - zaczęłam opatrywać jej rany. Panowała cisza oprócz jęków przyjaciółki. - Czy ktoś może mi kurwa powiedzieć co się wydarzyło?!
- Znalazłam ją tak - powiedziała cicho Nancy. W jej oczach panował strach i niepokój. - W jakiejś ciemnej uliczce.
- Nie będę pytać co tam robiłaś, bo nie czas na to - rzuciłam naklejając plaster na rozciętą wargę. - Kieran, przynieś z łazienki, kilka małych ręczników. Zmocz je i wykręć. Ja pójdę do kuchni. Nancy chodź ze mną.
Ruszyłyśmy w stronę pomieszczenia. Nalałam wody do szklanki i oparłam się o blat.
- Znalazłaś ją blisko Trafalgar? - zapytałam się poważnie. Pokiwała głową. Przeklęłam w myślach. - Zasrany James. To przez niego tak wygląda, jestem tego pewna.
Wzięłam szklankę. Dziewczyna otwarła tylko szeroko oczy i ruszyła za mną, kiedy kierowałam się do reszty. Dean klęczał przy Ellie i okładał ją ręcznikami. Kieran i Kit siedzieli na sąsiedniej kanapie. Postawiłam szklankę wody na stoliku i stanęłam koło mojego przyjaciela. Nancy usiadła na fotelu i schowała twarz w dłoniach. Zapanowała przeraźliwa cisza. Kieran przyciągnął mnie do siebie i usadził na kolanach. Miał tak w zwyczaju, kiedy nie miałam gdzie siedzieć. Nadal siedzieliśmy w ciszy. Ellie otworzyła oczy i uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła Deana. Odwzajemnił ten gest. Zauważyłam pomiędzy nimi jakieś napięcie, ale nie przejęłam się tym wtedy.
- Angie - szepnęła, a ja podeszłam do niej. - Mogę dzisiaj u ciebie zostać?
- Jasne, że tak - powiedziałam i pomogłam jej wstać, bo zaczęła się podnosić. - Idź się umyć i wróć do mojego pokoju. Pomożecie jej?
- Ja z nią pójdę - powiedziała Nancy i poprowadziła ją na górę. Kiedy zostałam sama z chłopakami, założyłam ręce na piersi.
- Dobra, powiecie mi co tu jest grane? Skąd żeście się wzięli? - spojrzałam na nich.
- Nancy po nas zadzwoniła - powiedział Kit. - Jedyne co widzieliśmy na miejscu to ją i Ellie. Nikogo więcej nie było.
Zauważyłam, że Kieran patrzył na mnie, jakby wiedział kogo obwiniam. Dean siedział na kanapie. Martwił się o moją przyjaciółkę.
- Ej, wszystko będzie w porządku - uśmiechnęłam się do niego. - Zobaczymy się wszyscy w poniedziałek na festiwalu.
- Właśnie chcieliśmy ci pogratulować - uśmiechnął się Kit. - Kieran nam mówił, że dostałaś lepszą robotę niż reszta.
- A właśnie, możemy pogadać? - popatrzyłam na chłopaka znacząco i po chwili już byliśmy w kuchni. - Widziałeś kogoś jeszcze prawda?
- James się kręcił w okolicy, widziałem, że palił z kolegami. Pewnie z waszej szkoły - powiedział spokojnie. - Tylko błagam cię, nie jedź teraz do niego. Wpadniesz w kłopoty.
- Aż taka głupia nie jestem - warknęłam. Nienawidziłam tego typa coraz bardziej. Wiedziałam, że spotkam się z Jamesem wcześniej czy później i niech się modli o delikatność.
- My się będziemy zbierać - powiedział Dean. - Mama dzwoniła.
- Do zobaczenia w poniedziałek - uśmiechałam się do niego, uspokajająco. - Wszystko będzie dobrze.
Pożegnałam się z nimi i wyszli. Po jakiś piętnastu minutach poszłam na górę. Ellie już spała w moim łóżku.
- Ja muszę już iść - uśmiechnęła się do mnie Nancy, szepcząc. - I spokojnie, nie będę wracać sama.
- W końcu się dowiem o tym twoim tajemniczym typku - zaśmiałam się cicho. Po chwili już jej nie było. A ja poszłam się wykąpać. Długi prysznic i po sprawie. Byłam zmęczona, więc wzięłam na dół koc i poduszkę. Rzuciłam to wszystko na kanapę i włączyłam telewizor. Zasnęłam po pierwszej piosence. Śniła mi się scena z kawiarni, ale z innym zakończeniem. Był to najwspanialszy sen, jaki kiedykolwiek miałam.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was moi czytelnicy :) Cieszę się, że komentujecie i wchodzicie, choć to dopiero początek. Chciałabym wam powiedzieć, że zaczęła się szkoła więc rozdziały będą dodawane średnio raz na tydzień.
Miłego wieczoru x
Autorka x